Studentska to produkt, który zdecydowanie dobrze mi się kojarzy. Pierwszą dostałam po powrocie Siostry z eurotripu, kiedy jeszcze jako dziewiętnastolatka, zakochana byłam po uszy i to z wzajemnością (dziw!). Siadłyśmy wtedy we dwie z sześciopakiem piwa i tak sącząc i zajadając się gadałyśmy o męsko-damskich sprawach.
Kiedy więc produkt Orionowski pojawił się na Stokrotkowych półkach musiałam skorzystać z okazji by ją mieć. I czasem zastanawiam się po co? Do czego chciałam wrócić? Do nocnych pogadanek mojej Sis, czy może do byłego romansu? Teraz sama nie wiem.
Tak więc dziś na blogu, który swoją drogą przestał mi się wizualnie podobać (co ja mam z nim zrobić ;(), Orion - Studentska w wersji Horka, co nie wiem co oznacza. Ach, jest na odwrocie. Będzie to więc czekolada deserowa.
Konkretnej wielkości 180 gramowa tabliczka opakowana jest w tradycyjne papierowe opakowanie. Dla mnie jest to zawsze plusem, rozrywanie papierka, kolejnie sreberka sprawia mi niesamowitą radość. Szata graficzna nie jest zbyt ciekawa, za to okazuję się być pstra i barwna, co może przyciągnąć wzrok niejednego potencjalnego kupca. Jednak nie mój. Dla mnie ciekawy natomiast jest złoty akcent, delikatne zdobienia. Ja-sroka.
Po otworzeniu niebieskiego opakowania do mojego nosa dotarł niesamowicie przyjemny, czekoladowo-kakaowy zapach, nie wiem dlaczego ale dla mnie raczej mleczny, słodki, ten "lepki", przyciągający uwagę. Sam zapach kusił do skosztowania.
Masywna tabliczka podzielona na dokładnie 32 kostki, dla mnie zbyt małe, wypełniona była po brzegi smakowitościami: orzechami ziemnymi (!), żelkami oraz rodzynkami. Spod wzorzystej tablicy gdzieniegdzie prześwitywały różne cuda upchane przez producenta. Widok był atrakcyjny, a jakże. Kolejna rzecz ,która zachęcała do skosztowania Produktu od Orion'a.
Po przełamaniu tabliczki, doszłam do wniosku, że żelki nieco się ciągną. Dziwne uczucie. Pierwszy kęs - najpierw poczułam orzechy. Te wyczuję zawsze, przecież to moi prywatni "ulubieńcy". Kolejno zagrała nuta słodkiej jak na deserową czekolady. Aksamitna słodycz. I na koniec kolejna dawka cukru ,czyli akcent żelkowy. Cała całość? Bardzo słodka. Żelki na koniec gdzieś już graniczyły z moją tolerancją na słodycz, która swoją drogą jest dość wysoka.
Czekolada rozpływała się w ustach, nie znikając tak prędko jak się w nich pojawiła. Pozwalała rozkoszować się jej smakiem przez dłuższą chwilę.
Dla mnie jest to czekolada dobra, poprawna. Może brakuje mi nieco czekolady w czekoladzie, gdyż bogactwo dodatków gra pierwsze skrzypce. Jednak to rzecz gustu. Obstawiam, że dla niektórych właśnie to jest priorytetem i to kusi do kupna. Jeżeli ktoś z Was nie próbował, polecam. To zupełnie coś innego niż standardowe polskie czekolady - a wiadomo, nie ma co się zamykać na jeden smak!
Nazwa: Orion, Studentska Horka
Producent: Nestle Polska S.A.
Skład: cukier, miazga kakaowa, żelki (12%)
(cukier, syrop glukozowy, woda, tłuszcze roślinne (z ziaren palmowych,
kokosowy), aromaty, kwas (kwas cytrynowy), regulator kwasowości (cytryniany
sodu), substancja żelująca (pektyny), substancja glazurująca (wosk carnauba)),
orzechy ziemne (12%), rodzynki (12%), tłuszcze roślinne (palmowy, Shea, Sal,
Illipe, Kokum gurgi, Mango kernel), tłuszcz mleczny, tłuszcz kakaowy,
emulgatory (lecytyny, polirycynooleininan poliglicerolu), ekstrakt wanilii.
Masa kakaowa w czekoladzie deserowej - min 38%. Oprócz tłuszczu kakaowego
zawiera tłuszcze roślinne. Może zawierać śladowe ilości orzechów, mleka i
soi.
Waga: 180g
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: 7/57/26
Kcal/100g: 498
Gdzie kupić: Stokrotka
Cena: 5.99zł
Ocena: 4/5
Aż wstyd się przyznać bo Studentskiej nie jadłam nigdy. :D Wiem, że są to czekolady o raczej dobrej jakości mające wielu wielbicieli. Mnie jednak do nich nie ciągnie z powodu zbyt dużej ilości dodatków. Fajnie kiedy producent sypnie ich od serca. Ja jednak jedząc czekoladę chcę przede wszystkim ją czuć a nie tysiące orzeszków, suszonych owoców, wiórek, żelków i czego jeszcze dusza zapragnie. Poza tym wolę czekolady z nadzieniem i nie przepadam za małymi kostkami bo wolę mieć jedną dużą na dwa razy. :-)
OdpowiedzUsuńTeż wolę te nieco większe kostki, ot takie upodobanie :)
UsuńJeśli kiedyś gdzieś ją wypatrzysz.. Spróbuj! ;) Ale to musi być przeznaczenie, nie szukaj jej :D
hahahaha ja właśnie dostałam ją tydzień temu od kumpelki! :D i już się nie mogę doczekać kiedy ją spróbuje,a ta recenzja nakręciła mnie jeszcze bardziej :) przywiozła mi ją z Czech, bo ją zmolestowałam... a jeszcze tyle pozytywów o niej słyszałam. Codziennie powstrzymuję się przed jej skonsumowaniem xD
OdpowiedzUsuńNie czekaj, nie wiesz co tracisz ;)
UsuńZazdroszczę kumpeli.. Też bym chciała coś dostać od swoich :)
uwierz mi jeszcze nie raz nie będziesz się spodziewała i dostaniesz coś na co Ci kopara odpadnie :) zawsze najlepsze rzeczy dostaje się jak się człowiek nie spodziewa ^^
UsuńMoja koleżanka jedzie do Chorwacji lada moment, Siostrzenica do Włoch.. Prosić i błagać o jeden mały produkcik ? :D
Usuńba... o jeden kochana :D o miliony słoooooodkich podarków, uprzytomnij tym osobom ile ty dla nich znaczysz xD
UsuńVela - ALE WSTYD, IDŹ STĄD! :D
OdpowiedzUsuńA teraz już do Ciebie. Na początek pocieszenie. Ja po założeniu bloga majstrowałam przy nim w zasadzie codziennie, bo ciągle mi się coś nie podobało. Dziś i tak nie jestem zadowolona z efektu w 100%, ale taka już moja natura, nigdy nie docieram do stanu pracy ukończonej.
Czekolada mi też kojarzy się z przeszłością, nawet jeszcze odleglejszą, sięgającą przedszkola, gdy rodzinką jeździliśmy na narty do Czechosłowacji. Studentskiej nie jadłam od lat, ale jej smak wciąż żyje w mej pamięci.
Haha, wiedziałam, że ktoś mnie wyśmieje i nazwie amatorką... dzięki! :D
UsuńDziękuję za pocieszenie!
UsuńTak, masz trochę racji.. Smak Studentskiej siedzi w głowie. Ona łatwo nie daje o sobie zapomnieć :)
Vela - nie przejmuj się. :D
Nie rozumiem, jak deserowa czekolada może być aż tak słodka, jak opisujesz. A już myślałam, że może dałabym tej firmie drugą szansę. Teraz wiem, że nie. Po jednej, którą jadłam po prostu: nie, nie, nie. Jak widzę ją na półkach to aż mi się czerwona lampka w głowie zapala. :P
OdpowiedzUsuńSama się dziwie, uwierz mi.. Ja cały czas myślałam że mam przyjemność z mleczną czekoladą :)
UsuńJa z chęcią spróbowałabym innych smaków.. Ale chyba raczej z czystej ciekawości :)
Jakby Studetską oceniać tylko po czekoladzie to by pewnie każda wersja dostałaby mocnego minusa, jakby nie te dodatki to nie wiem czy zdobyłaby taką popularność.
OdpowiedzUsuńSama się zastanawiam co tak naprawdę działa jak magnes w tej czekoladzie? Faktycznie na bank jest to na bank ta różnorodność i bogactwo dodatków :)
Usuńto jest najlepsza czekolada:) uwielbiam każdą wersje smakową z jabłkiem, z wiśniami, deserową czy białą:)
OdpowiedzUsuńInnych niestety nie jadłam :(
UsuńCiekawa jestem jak reszta smaków. No i deserowa to ta, którą przedstawiłam dziś :) A właściwie już wczoraj!
Zawartość kakao w Studentskich jest żałosna, ale mam ogromną słabość do tych czekolad właśnie przez dodatki. Będę je kochać i tyle :D. Szczególnie w górach.
OdpowiedzUsuńNo proszę! Dałaś się uwieść :) Ale spokojnie, nie Ty jedna! :) Tkwię w tym chyba razem z Tobą. Jestem ciekawa innych smaków. I niestety zapewne ich nie spróbuję :)
UsuńNigdy w życiu nie miałyśmy okazji jej kupić a szkoda, bo zastanawiamy się nad jej smakiem już od dłuższego czasu :) Pewnie tyłka by nam nie urwała ale do gorzkiej herbatki byłaby jak znalazł :D
OdpowiedzUsuńKiedy spotkacie ją na swojej drodze koniecznie kupcie, chociażby z czystej ciekawości. To zupełnie coś innego niż standardowe polskie tabliczki :)
UsuńNależę do osób, które Studentskiej nie jadły. Może kiedyś. ;)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować! :)
UsuńO matkoooo, trafiłam do blogowego raju! <3
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi się miło zrobiło! Dziękuję bardzo serdecznie ;)
UsuńMam nadzieję, że sprostam i Cię nie zawiodę ;)
Mnie jakoś Studentska średnio smakuje. Do tej pory mam otworzoną wersję mleczną i jakoś nie ciągnie mnie do niej. Ale ja wiem dlaczego! Rodzyyyyynki :P
OdpowiedzUsuńRodzynki w tym wydaniu są dla mnie "do przejścia", gdyby siedziały w serniku - nie tknęłabym :)
UsuńPoza tym jak tak nie możesz jej dojeść - przejmę :D
Chyba jestem jakaś dziwna,ale mi nie smakują te czekolady jakoś we wrześniu kupiłam kilka sztuk bo znajoma była w Czechach zjadłam po 2-3 kostki każdego smakuj i na tym koniec maż resztę wymęczył też bez smaku je jadł dla mnie jakieś przecukrzone są ,ale jakoś tak gorzej niż Milka bo ta jest chociaż aksamitna w smaku.
OdpowiedzUsuńMamy totalnie inne gusta, zawsze podkreślam że Milka do koniec końców.. Lub zupełnie odwrotnie - początek czarnej listy :)
UsuńPech, że kupiłaś i Ci nie posmakowały. Kolejną wyprawę za południową granicę będziesz musiała osłodzić sobie czymś innym. Ciekawe co jeszcze w tych Czechach mają? :)
I na marginesie: pamiętasz jakie smaki kupiłaś ? :) Zaciekawiło mnie to!
Wiśniowa,biała z pomarańczą,jakaś o smaku jabłkowego grzańca i śliwkowego.Dziś dostałam z chemii Niemieckiej milkę o smaku trufli i migdałów:),jeszcze jest czekoladowe ciastko czy jakoś tak:)
UsuńWyślij mi to ! Błagam :D
UsuńA czekolady Oriona ciekawią mnie niesamowicie, ba nawet biała! I nawet z grzańcem! :)
Milkę już skosztowałam słaba bardzo słaba nie rozglądaj się za nią za bardzo:)
UsuńJak to milka :3
UsuńMimo, że jadłam lepsze czekolady, do Studentskich zawsze będę miała sentyment, po każdej wizycie w Czechach czy na Słowacji wracam z pustym portfelem i zapasem tych czekolad w plecaku :D Zresztą, Studentska jest fenomenem, bo z jakiegoś powodu nie przeszkadzają mi w niej rodzynki, których normalnie nienawidzę. Polecam białą, dla mnie 10/10, chociaż może na moją ocenę wpływa fakt, że zawsze jem ją w towrzystwie pięknych górskich widoków, a w górach wszystko lepsze ;)
OdpowiedzUsuńCo do rodzynek mam podobne odczucia, jeszcze same w sobie jakoś wejdą.. Ale te w ciastach, bułkach i innych podobnych. AAAaaa fe :)
UsuńJa niestety nie przepadam za górami ale myślę że nad morzem moim ulubionym wchodziłaby jak w masło! :)
Szczególnie upierdliwe są w serniku, który kocham, ale to dłubanie w nim łyżeczką i wyciąganie rodzynek psuje całą przyjemność jedzenia ;_:
OdpowiedzUsuńNo ja akurat z morzem mam przykre doświadczenia, co jadę, to łapię ospę, zatrucie pokarmowe, zapalenie płuc i całe wakacje w łóżku, jakieś fatum chyba xD
Robię to samo z zarodzynkowanym sernikiem ! :D
UsuńOups, faktycznie.. Daruj sobie! Posiedź w górach :D
Nigdy nie jadłam, ale po Twojej recenzji koniecznie muszę kupić! Świetny blog, będę tu często zaglądać! :)
OdpowiedzUsuńhttp://meandmy-woorld.blogspot.com/
Kup! Jestem prawie pewna że nie pożałujesz :)
UsuńI oczywiście zapraszam tu jak najczęściej! :)
Studentska to dla mnie smak dziecinstwa... i ilekroc slysze, ze ktos nigdy nie jadl, nie moge uwierzyc ;) uwielbiam... ale poza klasyczna mleczna i gorzka (=horka ;)), lubie tez niektore z limitowanych edycji... jak kiedys trafisz na malinowa, sprobuj koniecznie ;)
OdpowiedzUsuńTak tak, takie wyznania wręcz szokują ! :)
UsuńPoproszę przyjaciółkę o przywiezienie mi takowej zza południowej granicy ;) Dzieki za cynk! Mam nadzieje że ją dorwie!