Przyznam szczerze, mam jakąś dziwną słabość do wszelkich wafelków, choć jakoś nie przepadam za waflowym posmakiem. Gdzie tu logika? Logiki brak w końcu jakby nie było jestem kobietą. Nie wiedzieć czemu, mimo całego mojego zamiłowania, tony takich i podobnych produktów zalegają (zalegały) w moim magicznym pudełku. Wzięłam je więc w obroty.
Po rozdarciu bardzo ładnego, estetycznego, elegancko skomponowanego opakowania w jasnych barwach w nos aż bije orzechowoczekoladowy aromat. Bardzo przyjemny, delikatny aczkolwiek jednoznaczny bukiet jasno dał mi do zrozumienia, że będę mieć do czynienia z czymś raczej dobrym, raczej orzechowym i raczej czekoladowym. Mój zmysł węchu został zawładnięty przez orzechową woń, która jest jedną z moich ulubionych. Orzechy laskowe bowiem, już dawno temu skradły me serce. Z resztą czyjego serca nie?
Wafelek sam w sobie nie zaskakuje wyglądem. W sumie jak wafel może zaskakiwać? Musiałabym mieć bardzo nudne życie by mnie jakoś zachwycił. Ot - gruba, długa, brązowa sztaba. A raczej brązowo-beżowa, gdyż cienka warstwa czekoladowej polewy nie była w stanie przykryć wafelka. Środek skrywał w sobie kilka warstw skomponowanych w sposób ABABABetc - czyli wafel-krem, jak we wszystkich tego typu produktach. Część stała - wafel - był dość gruby, natomiast nadzienia nieco poskąpiono, co niestety stanowiło dla mnie wielki minus.
Przechodząc do smaku i konsystencji.. Princessa Orzechowa okazała się być po prostu "OK". Wafelek był chrupiący i wypieczony. Bardzo aromatyczny. Krem był również smaczny: mocno orzechowy, bardzo słodki. Połączenie to, związane dodatkiem czekolady okazało się być strzałem w 10! Jedyne co mnie mocno zadziwiło to konsystencja. A może raczej zachowanie produktu? Mimo chrupkości baton bardzo szybko rozpuszczał się w buzi (magia?) pozostawiając jedynie posmak orzecha i czekolady. Interesujące doznanie.
Podsumowując Princessa w wersji orzechowej to bardzo dobry wafelek. Może nie jest najlepszy.. Ale zapewniam Was że nie najgorszy. Moim zdaniem warto się na skusić i spróbować. Zdecydowanie polecam słodyczomaniakom, którzy lubią cukrowe zawirowania :)
Nazwa: Nestle, Princessa Orzechowa
Producent: Nestle Polska S.A.
Skład: czekolada mleczna (32%) (cukier, tłuszcz
kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, oleje roślinne (palmowy, shea,
illipe), serwatka w proszku (z mleka), emulgator (lecytyny), aromat), mąka
pszenna, olej palmowy, cukier, serwatka w proszku (z mleka), orzechy laskowe
(1.5%), kakao w proszku (1%) o obniżonej zawartości tłuszczu, odtłuszczone
mleko w proszku, substancje spulchniające (węglany amonu, węglany sodu),
emulgatory (lecytyny, E476, aromat (z olejem z orzechów arachidowych), sól.
Może zawierać śladowe ilości orzechów arachidowych, innych orzechów i soi.
Waga: 37g
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: 6/57/30
Kcal/100g: 524
Gdzie kupić: Tesco
Cena: 1.09zł
Ocena: 4/5
Lubię je, ale po prostu mam ogromną świadomość, że kiedyś były smaczniejsze. Może po prostu wybredniałam xDD ale naprawdę nie zapomnę jak byłam mała i pierwszy raz zjadłam kokosową princesse... obłęd ^^ teraz od dwóch lat nie mogę sb wydarować, że jak si pojawiły lody z nestle princessa kokosowa i orzechowa to nie kupiłam tej drugiej. Bo kokosowa do tej pory jest a o orzechowej słuch zaniknął xDD do tej pory sb pluje w twarz :D
OdpowiedzUsuńJa nie jadłam ich mega dawno. Musiałabym sięgnąć po kokos by na własnej skórze przekonac się jak i czy się zmieniły :)
UsuńW szkole bardzo często je jadłam:)
OdpowiedzUsuńJa tylko Kokos, aż dziw że ten okaz mi w łapki nie wpadł :)
UsuńMy też w dzieciństwie wprost pożerałyśmy Princessy kokosowe :D I własnie z tym smakiem nam się te wafelki kojarzą :D Ale trzeba przyznać, że ostatni raz kiedy je jadłyśmy może miał miejsce ze dwa lata temu i jakoś nie specjalnie nas do nich ciągnie, może dlatego, że teraz same sobie dostarczamy przeróżne ciacha z dużą ilością kokosu ;) A za orzechowymi wafelkami nigdy nie przepadałyśmy (obojętnie jakiej firmy), tak samo zresztą jak za smakiem toffi ;)
OdpowiedzUsuńJa od toffee również stronię, brrr ale orzeszek zawsze spoko :)
UsuńDziwne, że zazwyczaj wybiera się wafelki czekoladowe.. Ale jak już Princessa to tylko kokos! Chyba sobie do niej wrócę :)
Ja go bardzo lubię :P Jest taki chrupiący :)
OdpowiedzUsuńChrupiący a zarazem delikatny! To jest coś :) Magia!
Usuńuwielbiam wafelki ale tutaj jestem bardzo wybredna wszak to mój ulubiony produkt. najbardziej lubię wszystkie kokosowe, a princessa kokosowa to już chyba mój ideał, chociaż milkowe nussini depcze jej po piętach i w sumie nie wiem, który jest lepszy. :) kolejnymi są śmietankowe i wszelakie mleczne. orzechowe i kakaowe mniej lubię chociaż mi się zdarzy zjeść i dobry jest wafelek z lidla kakaowy, tak mi się teraz przypomniało, polecam. nie cierpię za to wszelkich toffi i karmelowych bo o ile w batonach te wersje są świetne, tak w wafelkach wychodzą sztucznie, bez smaku. princessa to czołowy producent jeżeli chodzi o wafelki i chyba jest jednym z moich ulubionych. orzechowej wersji nie jadłam bardzo dawno bo jak już wspomniałam rzadko sięgam po ten smak ale jestem pewna, że jest smaczna jak każda princessa. :D muszę kiedyś dla przypomnienia kupić tą i czekoladową. ostatnio za to smakowała mi bardzo princessa zebra ale pewnie to dlatego, że to moje mleczne klimaty. :D
OdpowiedzUsuńWszystkie kokosowe mówisz? Niebawem przedstawię Ci pewien produkt o którym mi będzie się ciężko pisało i wracało myślami a Tobie zapewne ciężko czytało :) Tak czy siak Princessa Kokosowa to twór wybitny!
UsuńToffee i u mnie jakoś odpada.. Jednak dla Was wszystko więc myślę że i po takiego się ukłonię nawet na najniższą półkę! :)
Zebra, czekolada.. Dalej leżą w moim pudle co by Was nie zanudzić recenzjami na jedno kopyto :)
ooo to w takim razie nie mogę się doczekać w takim razie tej recenzji! :D my czytelnicy dziękujemy za poświęcenie i próbowanie nawet nieulubionych smaków :D zebra jak już mówiłam dobra ale rozumiem to, że na blogu musi być różnorodność tak więc będę cierpliwie czekać. :)
UsuńKiedyś stracę przez Was życie.. Ale droga do tej śmieci będzie mega słodka :)
UsuńJeden z ulubiencow mojego Mezczyzny. Ja nie przepadam za takimi wafelkami i daaawno nie jadlam, a ta wersje smakowa to juz w ogóle ledwo pamietam.
OdpowiedzUsuńJak pisałam, dla mnie to chyba pierwszy meeting z tymże Nestlowym cudem :) Myślę że nie wrócę do niego prędko ale miło, całkiem przyjemnie będę wspominać :)
UsuńPozdrowienia dla Twojego Mężczyzny, ma świetny gust! Co do słodyczy i.. Kobiet of course ;D
Na każdą wzmiankę o Princessie, moją pierwszą myśl też stanowi wersja kokosowa :D A co do takich wafelki, moim faworytem jest najzwyklejsze Prince Polo.
OdpowiedzUsuńPrince Polo kojarzy mi się z zawartością szafki mojej Cioci, Ciocio-Babci raczej. Siostry mojego Dziadka. Tam zawsze był zapasik Prince'ów różnych gabarytów. A ja siedziałam i jadłam. Zapewne kiedyś pojawi się on tu u mnie.. Ale to raczej.. Jeszcze troszkę na to poczekamy.
UsuńMagia Princessy, dla każdego istnieje tylko Kokos wersja ;>
Lubię Princessę, ale wolę Prince Polo. Przynajmniej czuję, że coś jem ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, to nie jest tak jak z Princessą. Prince Polo, to o ile dobrze go pamiętam, kawał solidnego wafla. Wafla chrupiącego, wypieczonego, grubego. Takiego który długo nie da o sobie zapomnieć. Do tego gruba ciemna pokrywa czekoladowa, głębokogorzka, aromatyczna, kakaowa.. I krem który gdzieś tam dogrywa całość. Oj tak. Chcę go jeść :D Mój Prince, gdzie Ty jestes?!
UsuńWiesz co? Właśnie uświadomiłaś mi, że gdy słyszę "Princessa", również myślę "kokosowa". Może nie jadłam jej jakoś szczególnie dużo w dzieciństwie, ale na pewno najczęściej ze wszystkich wafelków Nestle. Inna sprawa, że w ogóle kocham wafelki za ich kruchość, niepozorność, słodycz... o mamo, wafelki <3 Paradoksalnie wcale często ich nie kupuję, bo musiałabym zjeść co najmniej dwa, żeby się najeść, kiedy przy batoniku wystarcza mi jeden. No i wafle, lekkie i pozornie korzystne dla figury, mają zgubną ilość kalorii, więcej nawet niż batony.
OdpowiedzUsuńW przyszłości na pewno i u mnie pojawią się recenzje, głównie myślę o Princessach właśnie, Grześkach (tu z kolei ulubiony orzechowy :)) i Prince Polo (a tych nie lubię za bardzo, twarde i dziadowskie :D).
Czytając komentarze dochodzę do wniosku że Princessa to chyba istnieje dla ludzi jedynie w wersji kokosowej :D
UsuńDo zabawnych wniosków więc doszłam. Nie ma co, blogsfera rozwija. No i suma summarum sama sobie narobiłam ochoty na to cudeńko :)
U mnie zaczynam Princessą, następnie przejadę przez 2 wafle marki x, czyli twór Lidla (przyznam okradłam Brata ze słodyczy) :> A później? A później co Bozia da.. A raczej co sobie kupię. Ale też nie samymi waflonami człowiek żyje. Nie chciałabym Was tu zanudzić :) I tak gorzej być nie może ;D
Ale jak to nie jadłaś wersji orzechowej nigdy wcześniej Oo Nigdy? Nigdy, nigdy?Jadłam tą wersję i kokosową, ale głównie jak mi mamuśka kupoała słodycze to częściej sięgała po Prince Polo, który kiedyś był pyszny. Teraz ja sama sięgam po księżniczkę, a księcia głównie olewam.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać ale naprawdę nie jadłam :o :D
UsuńCiekawe jak Księciunio trzyma się po latach. Również daaaaaaawno go nie jadłam :)
Kiedyś moją ulubioną Princessą była mleczna. Z wiekiem doceniłam kokosową i teraz po żaden inny smak nie sięgam. Nawet nie wiem, czy orzechową kiedykolwiek jadłam. :P
OdpowiedzUsuńMatko a już się bałam że siedzę w tym sama :o
UsuńKokosowa klasyk ;)
Ja lubię najbardziej ''zebrę'', a smakiem dzieciństwa jest mleczna :D
OdpowiedzUsuńMleczną kiedyś gdzieś tam jadłam.. A zeberka leży w pudełku, kurzy się i czeka na lepszy czas :)
UsuńLubię :))
OdpowiedzUsuńChyba nie doszukałam się tu osoby która by mówiła że "nie lubi" :) Co wcale nie jest dziwne :)
UsuńPrincessy nie znoszę -jest za delikatna i sztuczna moim zdaniem. Od Nestle lubię tylko Maxera. A najlepsze sród wafelków są: Prince Polo i Czekowafel od Wedla.
OdpowiedzUsuńCzymże jest Maxer? Chyba lecę spytać wujka Google :) Również jestem za Prince'm a Czekowafla nie miałam okazji jeść :(
UsuńNie pamiętam czy ten wafelek mi smakował. ;-; (Prawie) wszystko orzechowe lubię.
OdpowiedzUsuńI tak też Princessa kokosowa było częścią mojego dzieciństwa - wtedy najlepszy wafelek.
Oj to tak jak ja! Jeżeli widzę orzecha na opakowaniu od razu wyobrażam sobie Bóg wie co. Dobrze, ze nie aż tak często się zawodzę :)
UsuńKokosowa to klasyk - że jej jeszcze nie ma na blogu ! Dziw! :)