Na wstępie chciałam podziękować za wszystkie życzenia urodzinowe, życzę sobie samolubnie by każde z nich się spełniło.
Jutro, to jest 12 kwietnia, obchodzimy Światowy Dzień Czekolady. Tak, przypomnę nieskromnie, że jest to również dzień moich urodzin. Z tego też powodu jutro zamierzam robić nić, stąd recenzja już dziś. A co innego mogłabym opisywać w takie święto jak nie czekoladę? Tak padło na wzbudzający wiele emocji wedlowski produkt, czyli czekoladę Brownie.
Nie jestem szalona, sama z siebie nie kupuję 290 gramowych tabliczek. Czekoladę dostałam od mojego Taty z okazji dnia kobiet. Pomyślicie, co za typ, co on jej kupił? Ale ja naprawdę się ucieszyłam. Czekolada czekała i czekała w magicznym pudle, aż doczekała się chwili konsumpcji. A właściwie próby. Muszę przyznać, że przed rozpoczęciem testu musiałam wyczyścić umysł. Chciałam by moja opinia była dość obiektywna. I postaram się o takową. :)
Zacznę od początku - opakowanie. Szata graficzna 290 (!) gramowej tabliczki jest bardzo ładna, nowocześnie skomponowana, ciekawa. Kawałek wypieku, o którym możemy poczytać na odwrocie opakowania, kusi.. I łechce zmysły.. Od razu w buzi pojawia się smak owego ciasta. Sam fakt zamieszczenia opisu czekoladowego cukierniczego ulepka to ciekawa sprawa. Fajnie się dokształcać, nawet jeśli tylko sięga się po tabliczkę czekolady.
Otwierałam czekoladę z wypiekami na twarzy. I nie wiem czy spowodowane było to samym szumem wokół tego wyrobu czy wymiarami. Tabliczka była prawdziwą tablicą z trudem mieszczącą się w rękach. Sięgnęłam zenitu, otworzyłam.
Kiedy tylko otworzyłam folijkę poczułam bardzo przyjemny zapach, dokładnie taki jaki towarzyszy otwieraniu zwykłej mlecznej wedlowskiej czekolady. Woń była mocno mleczna, lekko kakaowa, bardzo słodka. Naprawdę nieziemski bukiet. Od razu przed oczami pojawiła mi się ławka przed domem, ciepłe lato, ja w wieku 5-6 lat, Mama, herbata i mleczna wedlowska czekolada. Wróciły jakieś tam wspomnienia.
Kiedy obróciłam tablicę oczom mym ukazał się dość ciekawy obraz. Innowacje bowiem dotarły nie tylko na zewnątrz ale i do środka. Wielkie kostki przybrane były bowiem okrągłym "czymś". Tu dwa warianty - czymś na kształt kwiatuszków (wersja dziewczęca), kapslami od piwa (wersja.. druga wersja). Na każdym z kółeczek był jakiś grawer. Super! Mi się to bardzo spodobało. Więc kiedy wszystko już mnie tak zachwyciło, przeszłam do najważniejszej próby - degustacji.
Było mi żal ją niszczyć, tak nawiasem mówiąc.
Kiedy już przestałam się mazać i zachowałam się jak dorosła, niezależna kobieta (połamałam kostki, ba przekroiłam jedną na pół!) moim oczom ukazały się trzy równie niezależne czekoladowe warstwy - warstwa okalająca, zwana czekoladą, polewą czekoladową (jasnobrązowa), czy jak kto woli, warstwa górna - półpłynna (ciemnobrązowa) i warstwa dolna- stała (rudobrązowa?).
Postanowiłam zrobić supertest. Z precyzją wielką oddzieliłam od siebie wszystkie warstwy. Czekolada sama w sobie była smaczna, może nie jakaś górnolotna czy z wysokiej półki ale przyzwoita. Zjadliwa. Taka o której myśli się "zjem więcej". Brakowało mi w niej aksamitności, polotu i poślizgu. Warstwa dolna, czyli masa kakaowa była bardzo gęsta. Jej również brakowało jedwabistości. (Może dodać rozpuszczalnik?) I na koniec masa półpłynna. Spróbowałam jej bez strachu. Przecież skoro nie otrułam się resztą to i to mnie nie zabije. Nic bardziej mylnego: było blisko! "To coś" wyżarło mi język! Uwierzcie mi na słowo, to była najbardziej słodka rzecz w moich ustach, a w moich ustach wiele rzeczy się już znalazło! Masa ta była tak przecukrzona, że sprawiała wrażenie aż kwaśnej, cierpkiej gorzkiej na raz! Była dziwna w smaku, trochę kukułkowata. Z resztą po skosztowaniu jej chyba miałam już zaburzenia smakowe.
Po kilku łykach wody wzięłam w obroty drugą kostkę. Wsadziłam z przerażeniem całą do ust, które nawiasem ledwo się domknęły. Całość okazała się być słodka, bardzo słodka. Gdzieś krok poza moją granicą słodkości. Jest to czekolada raczej do gryzienia, czekać na jej rozpuszczenie byłoby wielką stratą czasu.
Podsumowując. Nie takie Brownie straszne jak go malują. Kolejny raz możecie mnie uznać za szaloną. Ale uważam ją za czekoladę "po prostu ok". Nie skreślam jej. Jest słodka, dobra. Nie czuć w niej plastiku, sztuczności, chemii. Do ideału brakuje jej gładkości tekstury.. I złagodzenia słodkiego smaku. Długo zastanawiałam się nad oceną. Z resztą teraz nie o ocenie :)
Nazwa: E. Wedel, Czekolada mleczna o smaku
Brownie
Producent: LOTTE Wedel sp. z o.o.
Skład: Czekolada mleczna 50% (Cukier, Tłuszcz
kakaowy, Mleko pełne w proszku, Miazga kakaowa, Serwatka w proszku (z mleka),
Tłuszcz mleczny, Emulgatory: lecytyna sojowa i E 476, Aromat), Cukier, Tłuszcz
roślinny częściowo utwardzony (palmowy, rzepakowy, słonecznikowy, shea), Mleko
zagęszczone słodzone, Miazga kakowa (5.2%) Mleko pełne w proszku, Serwatka w
proszku (z mleka), Czekolada gorzka (2.8%) (Miazga kakaowa, Cukier, Kakao o
obniżonej zawartości tłuszczu, Tłuszcz kakaowy, Emulgatory: lecytyna sojowa, E
476, Aromat), Syrop glukozowy, Substancje utrzymujące wilgoć (glicerol,
inwertaza), Emulgator (lecytyna sojowa). Czekolada mleczna: masa kakaowa
minimum 14%. Może zawierać orzeszki arachidowe, orzechy, zboża, jaja.
Waga: 290g
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: 6/56/30
Kcal/100g: 520
Gdzie kupić: Tesco (przykład, bo to prezent i
nie jestem w stanie określić)
Cena: 10.99zł (j.w.)
Ocena: 3/5
AAA mnie bardzo smakowała :D ale fakt ja lubię za słodkie rzeczy... :) ma dla mnie ciekawy oryginalny smak, ale nie porównałabym jej do brownie ;) sama też nie kupuje tak wielkich czekolad, ale przyjmuje bardzo chętnie :D
OdpowiedzUsuńNie no z Brownie to ona ma raczej mało wspólnego :) Jest poprawna, nie mam jakichś większych zastrzeżeń. ;)
UsuńOstrzegałem... Nie ze względu na dużą słodycz, a nieumiejętne odwzorowanie ciasta. Nie wiem dlaczego rzucili się na głęboką wodę, wydając od razu coś ważącego 290g. Chociaż nie... klient kupujący 100g i odrzucony smakiem, jest gorszy od tego grymaszącego, ale kupującego 290g.
OdpowiedzUsuńDla mnie: wielkie oczekiwanie, jeszcze większe rozczarowanie. 3/5 - to łaskawa ocena. Za łaskawa - jak na coś, co miało być brownie. Gdyby smakiem było "ciasto czekoladowe", to inna sprawa ;)
Nie no, nazwa zupełnie nieadekwatna do tego co znajdujemy w środku :)
UsuńJa to mam serce, w sumie 3/5 brzmi całkiem bardzo dobrze :)
kostki wyglądają tak jak ja w czekoladach uwielbiam. nie znoszę małych kostek, które nawet nie dają się zjeść na dwa gryzy. ja muszę mieć dużą kostkę hojnie wypełnioną nadzieniem. tu więc ta czekolada ma u mnie plus i dlatego też bym mogła po nią sięgnąć nawet jeżeli to wedel za którym nie przepadam. o ile producent ten nadzienia ma w miarę, tak jego czekolada sama w sobie jest dla mnie nieudana i baaaardzo przeciętna w porównaniu z konkurencją. brownie brzmi cudownie i bardzo je lubię stąd to kolejny powód dla którego mogłabym ją spróbować. nawet nie przeraża mnie to, że wszyscy mówią o tej czekoladzie, że jest za słodka mimo, że znacznie zmniejszyła mi się tolerancja na cukier i przesłodzonym produktom mówię nie. jeeeednak podsumowując czekolady nie kupię z jednej prostej przyczyny: gramatura. zjadłabym trochę, a reszta poszłaby na straty więc jeżeli przyjdzie mi jej spróbować to tylko dzięki jakiejś dobrej duszyczce, która mi ją sprezentuje lub poczęstuje. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie duże kostki to większa frajda. Ale z tymi miałam problem. Mój otwór paszczowy okazał się zbyt mały :/ :)
UsuńJa gdyby nie mój tata.. Nie miałabym okazji tego skosztować. Ale zadbał o to bym miała co szamać! Kochany :)
aaaa skoro Cię tu jutro nie będzie w takim razie już teraz życzę Ci spełnienia wszelkich marzeń z okazji urodzin i dużo słodyczy w ten czekoladowy dzień! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję też za życzenia! Dzień był słodki, ooooj był! :)
UsuńNie smakowała nam to prawda, ale Brownie z Wawel to po prostu jakaś masakra :P Tą jeszcze z kubkiem gorzkiej herbaty da się zjeść i nie wywołuje to jakiś traumatycznych przeżyć ale Wawel poszedł po bandzie, więc jakby co to omijaj ją szerokim łukiem, bo są to pieniądze wyrzucane w błoto ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o Brownie od Wawla (Wawela?) :) Może kiedyś ktoś mi kupi :D To sobie.. Pojem :)
UsuńI dziękuję za ostrzeżenie! :D
Widzimy je czasem w Biedrze ale przypadkiem nie szukaj ich specjalnie :D No chyba, że chcesz komuś dać ją w prezencie i przy okazji kostką się poczęstować xD
UsuńLubię dawać cudne prezenty.. Więc.. No ;)
UsuńChyba że wiem! Dam mojej Siostrzenicy bo jest niedobra! :D
Każdy powód jest dobry xD
UsuńWedlowskiej czekolady po prostu nie lubię, moje zmysły postrzegają ją jako plastikową. :P
OdpowiedzUsuńJak na brownie dla mnie kompletnie jest za słodka i ani trochę go nie przypomina.
Dobrze jednak, że komuś smakuje, bo Wedel chyba by zbankrutował. ;)
Zapewne masz tak z Wedlem jak ja z Milką ;)
UsuńWedel ma teraz chyba tylu zwolenników jak i przeciwników. Myślę, ze gdyby wrócił ten sprzed lat.. Znów byłby TOP marką :)
Urodziny w dzień czekolady? To się nazywa mieć farta :D
OdpowiedzUsuńA tej tabliczki nawet nie planuję kupić...
To nie fart.. To przeznaczenie :D
UsuńJa też nie kupowałam, także czuję się usprawiedliwiona :>
O jezu, tylko nie ten koszmar. Ale co jak co, ale ja do wedlowskiej czekolady jestem mocno uprzedzona ;)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie. Za to do Milki.. I owszem :)
UsuńAlbo Ty wciskasz te erotyczne hasła naumyślnie, albo to mi się wszystko kojarzy. Wcześniej anus, teraz miałaś już dużo w ustach, o mamo :D
OdpowiedzUsuńCo do czekolady, też ją mam i leży. Napisałam przed chwilą u Kimiko, że tego typu wielkie tabliczki powodują, że nie chce mi się ich otwierać, bo mam wizję jedzenia ich przez kolejny rok (choć w rzeczywistości wcale by tak nie było). Do Wedla nastawiona źle nie jestem, uprzedzeń nie mam, wyrafinowanego gustu też u siebie nie stwierdzam. Jest słodkoczekoladowo, jest krem - dla mnie bomba. Zobaczymy ;)
Hahahaha faktycznie. Moja podświadomość chyba jest już zbereźnie zaprogramowana. Cóż. Cała ja! :)
UsuńJa praktycznie całą tabliczkę sprezentowałam rodzince. Ci jedzą ją już od tygodnia :D Mam nadzieję że nie tyle co Ci zasmakuje.. Ale obyś się na niej nie przejechała :)
Mnie te nadziewance Wedla przerastaja. Smak Brownie to juz w ogóle rzecz, ktorej nie ufam - coś co ma byc potrojnie czekoladowe, a skladowo jest mieszanka cukru i margaryny - zdecydowanie nie sprosta moim wymaganiom. Szkoda mi juz zycia na takie czekolady, choć oczywiście jakoś bym ją przetestowala, gdybym dostala ja w prezencie.
OdpowiedzUsuńNo ale Ty jesteś koneserem. Ja zwykłym czokozjadaczem :)
UsuńLiczę że kiedyś ktoś Ci ją podaruje, jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :)
Mój tata uwielbia tą czekoladę i uważa ją zaraz po Lindt z pomarańczą, najllepszą czekoladą ever - dla mnie zdecydowanie za słodka :)
OdpowiedzUsuńTwój Tata ma wysoką odporność na słodycz! No pozdrów Go :D
UsuńTo jest akurat dosyć paradoksalne, bo jak wyjadam nutellę łyżką ze słoika to patrzy na mnie krzywo i mówi, że to sam cukier i jak ja tak mogę.. :D
UsuńMistrz nad mistrzami :D
UsuńZawsze się zastanawiałam jak to jest że takie drobiny jak Ty mogą jeść takie rzeczy! Zazdroszczę :3
Zaskoczę Cię - zawsze byłam strasznym grubaskiem i mam już 20 kg za sobą :D
UsuńJak Ty to zrobiłaś ? :o
UsuńSiłownia, zdrowe jedzenie, duuuużo determinacji, motywacji no i wiary w siebie :)
UsuńA mi nie smakowała ani trochę, mimo że myślałam że będzie najlepsza z serii.
OdpowiedzUsuńZa to podeszła mi o smaku grzańca z serii świątecznej.
Nie lubię grzańca :< NIESTETY!
UsuńPróbowałam i jak dla mnie jest za słodka. Wolę te bez nadzienia :-)
OdpowiedzUsuńOj tak, te bez nadzienia są pyszne ! :)
Usuńnie próbowałam jej, ale wygląda bardzo apetycznie, nawet ocena: 3/5 mnie nie odstrasza :)))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak przyznaję, wygląda niesamowicie ;)
Usuńza słodka to trzeba przyznać. brownie? zwykła masa czekoladowa .dupy nie urywa. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, z brownie ta czekolada nie ma nic wspólnego. Wedla trochę poniosło :)
UsuńPrzyznam rację, szału nie ma :)
O nie... jeśli to pseudo-brownie smakuje tak jak ta wersja czekolady firmy Wedel, to ja podziękuję. Też dostałam ją jako prezent.
OdpowiedzUsuńHahaha.. Ładny mi prezent :D
UsuńDo Wedla mam uraz po deserowej wersji z malinami (koszenila), próbie zjedzenia całej tabliczki mlecznej czekolady i zjedzeniu całej tabliczki gorzkiej czekolady. Jednak kokos uwielbiam, więc ta wersja mogłaby mi smakować.
OdpowiedzUsuńTaaa, nie ma to jak się pomylić przy dodawaniu komentarzy...
UsuńNie ta notka ale dobra. ;-;
:D ale chyba wiem o którą recenzję Ci chodzi. Gorzka kokosowa? :) Pycha! :)
Usuń