sobota, 23 maja 2015

Orangina Schweppes, DrPepper Diet

Nie samą czekoladą człowiek żyje, a przynajmniej nie na co dzień. Muszę przyznać, że jestem jedną z tych osób, które nie "pilnując miski" rozrastają się do XXL size w mgnieniu oka. I teraz pewnie zadajecie sobie pytanie: "Skąd ten blog, dlaczego go prowadzisz?". Bo najbardziej na świecie (wyłączam stąd rodzinę) kocham słodycze. Nie będę ich sobie odmawiać z racji FITmody. Bo i po co? Życie ma się tylko jedno. Z drugiej jednak strony "jak Cię widzą, tak Cię piszą", ja też lepiej czuję się będąc mniejsza. Wiec tak, trzymam się redukcyjnych zasad, od czasu do czasu wprowadzam "małe dni szaleństwa". I dlaczego by się z kimś tym nie dzielić? Wiele osób, jak ja kiedyś, ślini się do słów napisanych przez recenzentów, bo przecież "nie mogą zjeść". Przeglądają zdjęcia jak opętani. Iiii... Ucinam temat, drażni mnie on niesamowicie. Jeszcze bym coś dodała od siebie, obrażając kogoś obnażając prawdę. A ja wolę mieć "rączki tutaj!".

Jako że do wcześniej wspomnianego pięknego dnia, oszukanego "day'a" zostało jeszcze trochę czasu, a mnie wykręcało na myśl o czymś innym, niekoniecznie słodkim, postanowiłam skierować się do półki z napojami. No szaleństwo! Redukcyjne, zerokaloryczne napitki nie cieszą się dobrą sławą, jednak często po nie sięgam. Cóż. Nie będę się z tego tłumaczyć. Ludzie sięgają po papierosy, alkohol i narkotyki.. A ja miałabym klęczeć na grochu i chodzić na kolanach dookoła kościoła za, powiedzmy, Colę Zero? :)

Coś nie mogę się dziś skupić na temacie głównym. Wracam do sedna ucinając krótko. Dziś przedstawię Wam produkt, nowość na polskich (żabkowych) półkach. Przed Wami DrPepper w wersji "Diet".








Opakowanie, a raczej 330-mililitrowa puszka jest dość prosta. Biało-czerwona. Dla mnie może zbyt oczywista. Jednak wybaczam, większość produktów w wersji "free" odziewa się w jasne barwy.

Po otworzeniu metalowego opakowania uniósł się słodki, lepki, ciężki zapach. Dam sobie rękę uciąć, iż był to bukiet migdałowy. 

Szczerze powiedziawszy, po przelaniu DrPeppera do szklanki, doznałam szoku. Nie wiem w ogóle dlaczego ale wyobrażałam go sobie jako napój w kolorze beżowożółtym. A tu "niespodzianka", napój okazał się być koloru brązowego niczym bardzo rozwodniona, lekko przezroczysta kawa.

Pierwszy łyk, pierwsze wrażenie. Napój był mocno musujący. Nie powiem, bo to bardzo przyjemne. Zwłaszcza dla mnie, osoby która lubuje się w gazowańcach. Kiedy już wyszłam z bąbelkowego szoku dotarł do mnie smak..

[Dzieci, przynajmniej te urodzone na początku lat 90tych, dzieliły się na te, które jadły białe landrynki (znacie białe landrynki, prawda?) i te które wybrzydzały, wybierając tylko te kolorowe.]

... smak białych landrynek. Czyli migdałowy bukiet po raz kolejny. Napój był słodki. Początkowo bardzo mi smakował, nie powiem że nie. Jednak z każdym kolejnym łykiem stawał się mniej i mniej pyszny. DrPepper pozostawiał po sobie mdły posmak, który - niestety - nie sprzyjał dalszej degustacji.

Suma summarum, podczas ciężkiego okresu redukcji produkt ten może hamować apetyt na słodkie,  nie wiem jednak czy zwykłemu śmiertelnikowi przypadnie on do gustu. Czy do niego wrócę? Pytanie to stawiam na równi z kolejnym: "A czy będę miała jakiś kryzys?".







Nazwa: Oriangina Schweppes, DrPepper Diet
Producent: Orangina Schweppes Polska Sp. z o.o.
Skład: woda, dwutlenek węgla, barwnik: Karmel E150d, regulator kwasowości: kwas fosforowy, substancje słodzące: aspartam, acesulfam K, aromaty w tym kofeina (0.01g na 100ml produktu). Zawiera źródło fenyloalaniny.
Waga: 330ml
Wartość odżywcza (B/W/T)/100ml: 0/0/0
Kcal/100ml: 0.8
Gdzie kupić: Żabka
Cena: 1.49zł




Ocena: 3/5

28 komentarzy:

  1. Nie dość, że nigdy nie lubiłam gazowanych napojów, to jeszcze obecnie nie mogę ich pić, bo żołądek. Ze trzy tygodnie temu miałam kryzys energii na studiach i stwierdziłam, że kawy nie wezmę, bo umrę na bank, ale może Cola... I wzięłam, wypiłam puszkę, a potem płaciłam za głupotę przez kolejne dni. Także odnośnie DrPeppera podwójne nie dzięki.
    Interesuje mnie za to bardzo, co miało być po "iii". Mail? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna jesteś Kochana z tym żołądkiem ;)
      A co do po "i". Poczytam jeszcze trochę fitblogów i wybuchnę publicznie ;) Kwestia czasu :)

      Usuń
  2. Biała landrynka... i wszystko jasne ]:-> Swoją drogą... ciekawe jak dziś bym na nią zareagował.
    Piłem Peppera ale Zero, w czerwonej puszcze. Odskocznia fajna, ale raczej nie na tyle by do niej wracać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciwnik białych?:D
      Smaki się zmieniają.. Dlatego sama sięgnę po marcepan i czekoladę z miętą których nienawidzę, a przynajmniej nie lubiłam pare lat temu :)
      Ja popróbuję jeszcze innych pepperów, chyba napoje staną się częścią bloga :)

      Usuń
  3. Nie lubię gazowanych napojów, zazwyczaj żyję o wodzie KONIECZNIE z cytryną, kawie i herbacie zielonej/białej. :D Z ciekawości bym spróbowała, bo nigdy w życiu nie miałam styczności z DrPepperem i jestem ciekawa jak się ma do najsławniejszej na świecie Coca Coli czy Pepsi. Jednak pić w większych ilościach to nie. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również muszę spróbować oryginału, nie ma że boli ! :)
      Ja dziennie wypijam baaaardzo dużo czystej wody, herbaty, zioła, napary.. Kawa w litrach :) Życie, to jest życie :)

      Usuń
  4. Nie piłam ani wersji tej, ani też klasycznej. Kiedyś lubiłam gazowane napoje czy soki, teraz żyję głownie o wodzie, kawie i zielonej herbacie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze że kawa jest w tym zestawieniu, możemy dalej się "kolegować" :D

      Usuń
  5. My w ogóle oduczyłyśmy się pić wszelkich kolorowych gazowańców a kiedyś colę lubiłyśmy bardzo. Teraz możemy siedzieć przy otwartej butelce i w ogóle nie przyjdzie nam do głowy, żeby się jej napić ;)
    Białe landrynki? O tak! Pamiętamy, że my zawsze wyjadałyśmy tylko te :P Miłość do migdałowych smaków nam pozostała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a ja wręcz przeciwnie! Zawsze jadłam wszystkie landrynki OPRÓCZ białych. :D

      Usuń
    2. Ja tam z gazowańców nigdy nie zrezygnuję, padłabym! :)
      Ja nie lubię marcepanu, a o dziwo te landrynki lubiłam nawet bardzo :o

      Vela w opozycji :D

      Usuń
  6. Jak ja nie cierpię napojów gazowanych... prawie tak bardzo jak nigdy nie lubiłam landrynek. Za nic w świecie bym tego nie wypiła. :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Próbowałam, ale mogę powiedzieć - nie warto ;) smak zupełnie do mnie nie przemawia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od pierwszego łyka wiedziałam, że przeciwników Dr będzie nawet więcej niż zwolenników. To bardzo unikatowy smak, inny.. Dziwny? Na bank nie każdemu przypasuje :)

      Usuń
  8. Pamiętam te białe landrynki! :D Ale ten "przyjemniaczek" taki wątpliwy jakiś... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba spróbować by ocenić, nie każdemu on jednak przypadnie do gustu :)

      Usuń
  9. Rzucać kamieniem nie będę, bo sama na święta kupuję colę zero, bo mi pomaga po przezarciu. Doktorka piłam, a jakże. Na początku nawet smakowal, bo lubiłam białe landrynki. Potem skrecalam się z bólu, winowajcą był doktorek. Unikam, nie pije.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooho nie wiedziałam że ma on jakieś działanie uboczne :o :)

      Usuń
  10. Mam wrażenie, że te wszystkie 'lżejsze' napoje są gorsze. Nawet cola zero smakuje gorzej, niż normalna, więc wcale mnie dziwi, że to też. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie zerówka coli jest lepsza :) A pepsi light lemon to master nad masterami jeśli chodzi o smak ;)

      Usuń
  11. rzadko bardzo piję takie napoje, wręcz sporadycznie ale nie powiem skusiłaś mnie tym smakiem białych landrynek! nigdy nie miałam okazji ich jeść :) co do opisu na początku witaj w klubie mam podobnie, bardzo mi się podoba to co napisałaś i kompletnie się z Tb zgadzam... i w dodatku uważam, że jak się zachowa we wszystkim zdrowy umiar, to człowiek może być szczęśliwy ;) dziękuje Ci za ten wstęp ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie jadłaś białych landrynek ??! :) Jak to jest możliwe :)
      Moje akapity wstępne zawsze są mega :D I nie ma za co dziękować, to była chwila natchnienia ;)

      Usuń
  12. Nie próbowałam, ale też niekoniecznie spróbuję, bo nie znoszę gazowanych napojów kolorowych!

    OdpowiedzUsuń
  13. Martwią mnie te Twoje redukcyjne tłumaczenia się na blogu, naprawdę :(.

    Dr Pepper próbowałam kiedyś w wersji klasycznej (łyk od kogoś) i to było dla mnie obrzydliwe. Kojarzyło mi się z lekami. Wersji light na pewno nie spróbuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualnie nieco przegrywam z ED. Ale prowadzenie bloga i mus próbowania rzeczy jakoś mnie trzyma. Będzie dobrze! Musi być :)

      Nie próbowałam wersji oryginalnej ale założę się że jest lepsza niż toto na górze ;)

      Usuń
    2. Trzymam kciuki z całych sił!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń