Dzieją się straszne rzeczy, nie mam pomysłu na wstęp! Z jednej strony mogłabym jak zwykle pomarudzić, ponarzekać i pożalić się.. Ale po co? Czasem wydaje mi się, że smęcąc sama wkopuję się w większe dołki. Bezsens. Z drugiej strony mogłabym znów napomknąć (a raczej rozpisać się wylewnie) o tym, co się u mnie dzieje - tak, tak o czasie zmian. Szczerze? Totalnie szczerze? Prócz braku pomysłu, "ot tak", nie mam sił. A raczej nie mam sił, bo zaczęłam praktyki. Praktyki, które okazały się być fizyczną orką. Ale mam chwile wolne od tego zapierniczu, nie będę się o tym rozwlekać. Może po prostu - jak nigdy - przejdę do rzeczy? Takie "zmiany zmiany"? Więc cóż, dziś na blogu kolejna z recenzji cukierachów od Czekoladowego Misia, Vodka Liuqeur.
Po otworzeniu pudełka dobroci, które dostałam do przetestowania i zrecenzowania, po krótkim przeglądzie produktów, które się w nim znalazły, podzieliłam je na kilka kategorii. Jedną z nich była ta: "Boję się, na bank nie będą mi smakować." Do tej właśnie grupy zaliczyłam cukierki Pandy.. Czy słusznie?
Zacznę od opakowania. Folijka, w której skrywały się małe czekoladki, była przepiękna! Od samego początku - ja sroka - zwróciłam na nią uwagę. Kobalt i srebro.. Coś cudownego, piękne połączenie. Szykowne, gustowne, eleganckie wręcz wykwintne. Inne, unikatowe. Miałam wrażenie, jakbym trzymała w rękach najcenniejszy skarb, a nie "zwykłego" cukierka. Podzielacie moje zdanie? Czy to nie jest niesamowity widok?
Delikatnie, z należytym szacunkiem, pociągnęłam za oba końce papierka. Moim oczom ukazała się maleńka czekoladka.. A do nosa dotarł pewien zapach. Zgadnijcie jaki? Mogę się założyć, że większość z Was pomyślała o alkoholowej, spirytusowej, odpychającej nucie. Tu Was zaskoczę, jak zaskoczyłam się sama przy unpackingu. Do moich nozdrzy wdarł się mocno czekoladowy aromat - słodki, lepki, lekko kakaowy, naprawdę smakowity. Całość, przepełniona niezidentyfikowaną nutą, skojarzyła mi się z czymś.. Pomyślałam chwilę.. Bo skądś znałam ów zapaszek. Rodzynki w czekoladzie - tak, bingo! Zdziwieni? Ja także byłam. Bo jak to możliwe?
Wyjęłam maleństwo z jego pięknego, wytwornego "domku". Czekoladka okazała się być drobną nibybloczkoelipsą koloru ciemnego, głębokiego brązu. Cukierek Pandy był błyszczący i gładki, jedynie jego spód zdobiły mikroskopijne żłobienia. Zauroczyłam się - prostotą jak i dokładnością wykonania, a przede wszystkim naprawdę niewielkimi gabarytami łakocia.
Tu mój entuzjazm osłabł całkowicie, powąchałam, pooglądałam. Czas było spróbować. A.. Tak nie chciałam. Znaczy byłam ciekawa, oczywiście. Ale.. Wódka.. Wóz albo przewóz!
Wgryzłam się! Coś chrupnęło, coś się rozlało! Coś rozpływało się w moich ustach! Ileż bodźców na raz! Muszę się skupić by dokładnie to teraz Wam przedstawić, opisać. Jednego, pierwszego cukierka rozgryzłam. Moje kubki smakowe podlane zostały likierem, dość delikatnym, o zdecydowanie spirytusowym ale nienachalnym, słodkawym smaku. Mimowolnie się uśmiechnęłam, "to jest dobre" - stwierdziłam. I nie myślcie, że to wódka tak na mnie podziałała, o nie.. Rozpromieniona buzia, prócz dozy alkoholu, uświadczyła smaku ukochanych rodzynek w czekoladzie (które swoją drogą, nie wiem skąd się tam wzięły). I czekolady - takiej słodkiej, rozpływającej się w ustach lecz szybko z nich, niestety, znikającej. Delikatnie kakaowej, "takiej dobrej jakości". Na koniec poczułam rozbrajającą słodycz, słodycz niesioną przez coś szorstkiego. Wzięłam drugi cukierek, położyłam go na języku i zamknęłam buzię. Czekałam, czekałam chwilę, góra dwie. Zupełnie odwrotna kolejność doznań. Czekolada-rodzynki-alkohol. Twarde rodzynki, rodzynki chłodne i śliskie niczym lodowa tafla, chropowate niczym zwykła, mamusina, kuchenna tarka. Dalej nie wiedziałam.. Wzięłam sztukę numer trzy. Ugryzłam kawałek. Rodzynkami, a raczej "rodzynkami", nośnikiem tego smaku okazała się cukrowa warstewka znajdująca się między płynnym środkiem, a czekoladową polewą. Czy Wy coś z tego rozumiecie?
Powiem Wam, że byłam szczerze zaskoczona - rozłożyłam ręce, poddałam się. Jestem tylko blondynką, nie wszystko muszę wiedzieć. Tu nie wiedziałam i dalej nie wiem nic. No może prócz jednego, nie taki diabeł straszny jak go malują i nie takie Vodka Liqueur okropne jakby się mogło wydawać. Ba, one naprawdę mi smakowały! Do tego stopnia, że zjadłam wszystkie, które dostałam nie dzieląc się z nikim - a rzadko mi się to zdarza! To bogactwo smaków, aromatów i tekstur zadziałało na mnie wręcz hipnotyzująco.. Może zbyt bardzo. Po zjedzeniu tak dużej ilości w kilka chwil totalnie się zasłodziłam (i spiłam! -żarcik).
Poza tym, jestem pewna, że kiedyś już jadłam coś podobnego..
Nazwa: Panda, Vodka Liqueur
Producent: Orkla Confectionery & Snacks Finland Ab
Skład: -
Waga: -
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: -
Kcal/100g: -
Gdzie kupić: Czekoladowy
Miś
Cena: 10.99zł/0.25kg
Ocena:
4.5/5
Oooo nie, po samym tytule mam dreszcze z mdłości! Coś okropnego :P
OdpowiedzUsuńNie było źle, uwierz na słowo :)
UsuńNo to zdecydowanie produkt nie dla mnie, nie lubię takich pralinek z nadzieniem ale wierzę, że dla fanów takich produktów jest jak znalazł. :-)
OdpowiedzUsuńOwszem, zadziwiająco - zaskakujące ;)
UsuńPijaku, pijaku... :p
OdpowiedzUsuńCzy smaczne, tego nie wiem, bo nie jadłam, ale jeśli mają coś wspólnego z rodzynkami w czekoladzie, to na pewno coś dla mnie! :)
A swoją drogą mówisz, że pani Ch. nie robi na Tobie wrażenia, a praktyki fizycznie Cię rozkładają na łopatki - nie ma to jak okrutna rzeczywistość :p Ale trzymaj się! Wiem, że dasz sobie radę ;)
Tak tak - cała ja! :)
UsuńSmakują podobnie, łudząco podobnie, co strasznie mnie zaskoczyło :)
Praktyki niszczą ;/
Ooo, alkoholik :) Szkoda tylko, że wódka, ale dla człowieka żyjącego o suchym pysku nawet spiryt byłby dobry. Tak więc z 1 chi (dla czystej z butli) na pewno przeskoczyłoby do... 5? ;> I zawsze obrzydzała mnie ta skrystalizowana otoczka od wewnątrz, ale po procentowych Lindtach zmieniłam zdanie. Nadal wolałabym bez, ale z też nie jest źle.
OdpowiedzUsuńMi właśnie ta otoczka smakowała chyba najbardziej, przez ten niezidentyfikowany czarodziejski smak :)
UsuńCo prawda jem bardzo mało czekoladowych cukierków, ale te... no, przez ten dodatek zjadłabym z ogromną chęcią.
OdpowiedzUsuńHahahaha :) Cieszę się, że nie jestem w tym sama ;)
UsuńJak "Vodka" to lubię :D
OdpowiedzUsuńHahaha :D Moja krew ! :D
UsuńPolska z tego słynie.
OdpowiedzUsuńNie lgnę do alkoholowych słodyczy ale mogłabym spróbować.
Mogłabyś - były pyszne ;)
UsuńOch... współczuje Ci, że jest tak ciężko, ale zawsze pomyśl o tym, że inni mają gorzej, a ty masz jeszcze wsparcie rodziny i najbliższych! Nie łam się, wierzę, że dasz radę :* ( przytula ) ;) A komuś wygadać się powinnaś, kamień spadł by Ci z serca, ale komuś zaufanemu ;) Co do cukierka z wódką... wiem z czym Ci się kojarzą, przynajmniej mi xDD U mnie na choince zawsze je wieszaliśmy :D Potem jak ktoś złapał to się krzywił, a tera bym pojadła w porównaniu do innych *___*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ktoś ma gorzej.. :/
UsuńHoo ja to takich cukierków nie miałam :) Dobre dzieciństwo :)
haha tez mialam napisac ze idealne na choinkę :D u mojej cioci zawsze wisiały.. po wigilii już tylko papierki :D
UsuńNie miałam świąt :x
Usuń:D
Hahaha Pat przybij piątkę! :D Słodkie, my przynajmniej mamy co wspominać, jak ty świąt nie miałaś :) Od małego się hartowałyśmy xDD
UsuńPewnie Wy nie macie co wspominać, hihihi. Tyle % ;p
UsuńProcenty to życie kochana :D Nie wiesz co straciłaś :P
UsuńNie lubię połączenia wódki i czekolady.
OdpowiedzUsuńWiele osób nie lubi - totalnie to rozumiem :)
UsuńNiby Panda to wypadałoby spróbować xD Jednak alkohol zdecydowanie jest argumentem na - nie. Ale już reszta naszej rodziny na pewno byłaby nimi zachwycona (nie żebyśmy miały rodzinę alkoholików) xD
OdpowiedzUsuńHehehehe - wypadałoby !! :)
UsuńZ czekoladowych "kieliszków" każdy by łyknął, uwierzcie. To z wódeczką ma mało wspólnego :)
Wszystko przemawia u mnie na nie, ale jestem pewna, że dla osób nie prychających ostrzegawczo na widok kieliszka z procentami ten twór mógłby smakować.
OdpowiedzUsuńTak, tak. Zdecydowanie ludzie "za alkoholem" będą zadowoleni :)
UsuńHaha, aż mi się przypomniało, jak koleżanka w liceum kiedyś przyniosła w dniu urodzin całą siatkę podobnych cukierków i częstowała na lekcji :D. W sali podejrzanie pachniało :P
OdpowiedzUsuńCiekawe czym ;)
UsuńCiesze sie, że jakieś tam MIŁE ZAPEWNE wspomnienia wróciły ;)
Ooo, jak najbardziej moje klimaty.
OdpowiedzUsuńMoja krew :3 :D
UsuńPowodzenia na tych praktykach, trzymaj się!
OdpowiedzUsuńCo do cukierków z alkoholem, to w dzieciństwie myślałam, że jak zjem takiego, to się upiję. ;>
Trzymam się - a przynajmniej się staram.:/
UsuńHahahah ja też :D
Cukiereczki z alkoholem lubię:)
OdpowiedzUsuńNo.. Ale widzę że i tak nas mniejszość. :/
UsuńNie lubię słodyczy z alkoholem, a jak czuje w cieście czy torcie, to odkladam. A wstęp mimo, że bez pomysłu - genialny ;D
OdpowiedzUsuńWidzę, że więcej tu przeciwników niż zwolenników procentów :)
UsuńDziękuję, wstępy raz lepsze, raz gorsze.. Jak i życie ;)