Zaczynam! Zaczynam coś totalnie nowego. Coś zupełnie innego. Zaczynam żyć! Ekscytacja na wysokim poziomie. Tak w skrócie, bo wiele ale to wiele teraz się dzieje.. I dziać będzie. Czyż to nie jest cudowne? :)
Po tych pełnych entuzjazmu zdaniach, przechodzę zgrabnie do recenzji. Recenzji nie byle jakiej, bo produktu nad którym krążyłam niczym sęp nad padliną. W sumie dlaczego to robiłam? Nie widzę sensu.. Kobiety.. Nie przedłużając, bo dzień ten jest zbyt piękny, ja sama już przebieram nogami na samą myśl o.. O tym wszystkim - zaczynam, a Wy razem ze mną - Tago, Mini Rolls Cocoa.
Po krótszej kontemplacji doszłam do wniosku, że znam powód zakupu tych ciastek, mini ciast, biszkoptów.. Czy.. Wszystko jedno. Ja po prostu lubię takie twory. Miękkie, wilgotne, przekładane kremem. Z resztą, wielu znajdzie się koneserów tego typu produktów- nie jestem więc w tym zamiłowaniu totalnie osamotniona. Poza tym, kakao.. Poza tym maliny. Czy to nie jest dobre połączenie?
Muszę przyznać, że szybko stwierdziłam, iż opakowanie nie wpisywało i nie wpisuje się w dalszym ciągu w mój względny kanon piękna. Pstra kolorystyka, wielkie logo producenta, właściwie nawet dwa (Co autor miał na myśli?).. Jakoś to ze sobą nie współgra, nie łączy się w przyjemną dla oka całość. W momencie, w którym wzięłam do rąk opakowanie.. Kiedy przyjrzałam się dokładniej temu co mnie czeka. Ja straciłam nagle całą werwę, cały apetyt, chęć na spróbowanie Tago'sów "prysła jak bańka mydlana". Jakieś takie smutne, ochlapnięte cosie. Ech. Czasem sama nie rozumiem swoich wyborów.
Otworzyłam.. I niesamowicie się zaskoczyłam. Oczami wyobraźni widziałam ułożone jeden za drugim paluchy, niczym amerykańskie Oreo w amerykańskiej paczce. Co dostałam? 6 pojedynczo pakowanych (osadzonych?) prostokątnych rulonów. Ciekawe, zaprawdę. Moja przygaszona ekscytacja odżyła, w jakimś tam większym.. Nie, mniejszym jednak stopniu.
Kiedy minął pierwszy szok powąchałam bandę "ciastków". Zapach był zdecydowanie malinowy - przecierowomalinowy, dżemowomalinowy. Może nieco nalewkowomalinowy, czyli, deko dosłownie, alkoholowy. Różowy owoc grał pierwsze skrzypce. Gdzieś w tle wyczuwalne było. Ha, no właśnie co? Dziwna, trochę chemiczna, trochę odstraszająca nuta. Przez tę woń mini ciasta wydawały się po prostu śmierdzieć, dobra, brzydko pachnieć.
Wyjęłam pierwszy rulonik. Konsternacja. Na Boga, biszkopty miały być kakaowe, ciemne - pyszne! "Producencie, obiecałeś mi to!". A ja dostałam jakąś pomarańczową watę. To nie-spra-wie-dli-we. Przyjrzałam się przekrojowi. Tu kolejny zawód. Wedle rysunku na opakowaniu, powinnam dostać zawijasa przepełnionego wręcz, owszem kremem, ale i malinowym wsadem. A tu? Cóż. Coś tam się gdzieś różowi. Dobre i to..
Udałam, że nic nie widziałam. Wzięłam się za test. Zaczęłam od warstwy wierzchniej, kakaowego biszkopcika. Smak niczym z najstraszniejszego horroru - to coś (bo już biszkoptem tego nie nazwę) było najbardziej sztuczną, najbardziej plastikową rzeczą jaką miałam w ustach. Typowo kupne ciasto, bez żadnego konkretnego smaku. Przemiękkie i napowietrzone. Nieco przy tym gumowate. To nie koniec. Krem szedł łeb w łeb. Tłustawy, niby słodki, niby mdły.. O bardzo ale to bardzo lekkiej konsystencji. Oczywiście nie posiadał on smaku. Po prostu był. Jedyną rzeczą naprawdę zjadliwą był wkład malinowy - słodki i kwaśny, taki totalny balans. Jednak, no kurcze. Proszę Was, jeśli miałabym ochotę na dżem z tych maleńkich owoców, to po prostu bym sobie go kupiła.
Zawód, zawód totalny.
Nazwa: Tago,
Mini Rolls Cocoa
Producent: TAGO
P.P.C Tadeusz Gołębiewski
Skład: nadzienie
malinowe 20% [cukier, przecier jabłkowy, regulator kwasowości: kwas cytrynowy,
błonnik roślinny (bambus), substancja żelująca: pektyny, koncentrat czarnej
marchwi, barwnik: koszenila, aromat: malinowy, substancja konserwująca:
sorbinian potasu), tłuszcz palmowy, mąka pszenna, masa jajowa, cukier, skrobia
ziemniaczana, margaryna [oleje roślinne (rzepakowy, słonecznikowy, palmowy),
woda, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, substancja konserwująca:
sorbinian potasu, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, aromat, barwnik:
karoteny], substancje utrzymujące wilgoć: sorbitole, glicerol, masło,
emulgatory, estry kwasów tłuszczowych i poliglicerolu, substancje
spulchniające: węglany sodu, difosforany: olej rzepakowy, odtłuszczone mleko w
proszku, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (0.4%), ekstrakt słodowy
(jęczmienny), barwnik: karmel amoniakalny, serwatka w proszku (z mleka), sól,
substancja konserwująca, regulator kwasowości: kwas cytrynowy. Zawiera gluten
(pszenicę), jaja, soję, mleko. Może zawierać orzeszki arachidowe, orzechy
laskowe i ziarna sezamu.*
Waga: 150g
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: 3/52/28
Kcal/100g: 475
Gdzie kupić: Żabka
Cena: 2.29zł
*ucięło mi parę składników :/
Ocena:
0.5/5
0,5? niezła jesteś :D A tak poza tym kochana! Gratuluję rozpoczęcia życia pełną parą! niezmiernie mnie to cieszy :* Niemalże jak twoje wesele :D Co do tago, jadłam sporo produktów z ich firmy, i tych dla dzieci, ale w tym produkcie dali ciała jak widzę :/ Szkoda, bo niektóre rzeczy mają naprawdę smaczne!
OdpowiedzUsuńNie chciałabym dawać więcej byście nie sięgali;) A co do innych produktów.. Chyba faktycznie coś dobrego było :)
UsuńDziękuję :* Ale kciuki dalej trzymaj!
będę będę, nawet się pomodlę :D bo kciuki drętwieją i nic nie dają ^^
UsuńUch... to dobrze, dajmy szansę tago :D
Uh, aż mi się niedobrze zrobiło :P!
OdpowiedzUsuńKarmią tym w piekle :/
UsuńNiestety też się kiedyś na nie skusiłam, wersja z jasnym biszkoptem jest minimalnie lepsza :)
OdpowiedzUsuńJa podziękuję.. Nigdy więcej :)
UsuńWyglądają smakowicie, szkoda że w smaku niedobre :/
OdpowiedzUsuńKuszą, kuszą.. Niestety tylko wyglądem :/
UsuńNie lubię wszelkich rolad, a to jednoznacznie mi się z czymś takim kojarzy... znaczy... chyba można to nazwać roladą mini? Obrzydlistwo! Dałaś radę zjeść chociaż jeden w całości, czy wyrzuciłaś / oddałaś komuś? :P
OdpowiedzUsuńW końcu to mini rolls. ;)
UsuńZjadłam pół. Resztę zjadł mój Brat - on zjada wszystko ;)
Wygląda fajnie, szkoda że taki zawód (a w efekcie tak niska ocena). :<
OdpowiedzUsuńOwszem, wygląd jest interesujący. Ale jak to się mówi - nie oceniaj książki po okładce ;)
UsuńNie lubię za bardzo takich produktów ale wygląda całkiem miło dla oka, naprawdę... :< Szkoda, wielka szkoda bo myślałam, że się przekonam do takich produktów, a tu klops!
OdpowiedzUsuńNie, jednak nie tym razem Sis ! :) Znajdziemy coś lepszego, obiecuję :)
UsuńŻyczę Ci tego kochana zwłaszcza, że Tobie często niestety przytrafiają się takie zwyklaki, a zasługujesz na coś pysznego! :* Trzymam kciuki i czekam zatem na recenzje czegoś wspaniałego! :-)
UsuńUwielbiam biszkoptowo-kremowe ustrojstwa, dobrze, że na to się jednak nie skusiłam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, nie masz czego żałować ;)
UsuńAle ostra ocena, ale dobrze! ;) Lepiej samemu sobie takiego rolsa upiec ;)
OdpowiedzUsuńNie ma co się bawić w podchody ;) I masz rację - lepiej zrobić coś samemu :)
UsuńJa tam bym chętnie spróbowała, fajnie wygląda :D
OdpowiedzUsuńSpróbuj - jednak żeby nie było - ostrzegałam ;))
UsuńHaha skład normalnie mówi "zjesz mnie a będziesz świecić w nocy" xD
OdpowiedzUsuńNigdy tych ruloników nie widziałyśmy ale też nigdy się za nimi nie rozglądałyśmy. Nie lubimy wszelkich kupnych biszkoptów, właśnie za tą ogromną sztuczność :P
Trochę tak, kiedy go przepisywałam.. Słabo mi sie robiło :/
UsuńNie rozglądajcie się! Poza tym.. Pieczecie takie cuda.. Na co Wam byłby taki shit ;)
Ojej,na prawdę szkoda że ruloniki okazały się aż takie niedobre:( Bo na początku już miałam lecieć do polskiego sklepu i je kupić:D Ah ta moja nieodwzajemniona miłość do wszelkiego rodzaju biszkoptów,a już szczególnie tych mini typu Petitki Lubisie,przeznaczonych dla dzieci:>
OdpowiedzUsuńTeż kocham Lubisiaki.. Stąd to moje zainteresowanie tym produktem. Co jak co - lipa wyszła niesamowita :)
UsuńHeh, no i potem jest problem, co zrobić z całą resztą opakowania. Oddać? Ale kogo tak bardzo nie lubię żeby coś takiego zrobić? Wywalić? Chyba najlepiej, bo po co komu po niedobrych ciastkach.
OdpowiedzUsuńMój Brat zjadł, taki nasz domowy chodzący śmietnik ;)
UsuńMam szczery uraz do kupnych biszkoptów. W sklepach dostępne są takie gotowe biszkoptowe blaty. Mojej kolezanki babcia zawsze jak przychodzilam wciskala mi ciasto na takim biszkopcie z GALARETKA ktorej tez nienawidze, ale udało mi się zjeść jeszcze gorszy biszkopt który robil za "spód" w jakims kupnym serniku. Na szczęście juz nikt nie wciska mi takich bubli :D
OdpowiedzUsuńNo ja już też podziękuję ;)
UsuńZepsuć sernik marnym biszkoptem - ech... :/
Kurczę, to może jednak też bym źle odebrała. Trochę mi przykro, w końcu to Tago, ale co zrobić, skoro niedobre? Sama ostatnio skusiłam się na zachwalany produkt, który okazał się tanią roladą za 50 gr, fuj. Ale o tym będzie recenzja, więc nie uprzedzam faktów.
OdpowiedzUsuńUwierz mi, brałam je z czystą głową i sercem - znam tę firmę od lepszej strony. I byłam równie zaszokowana tą słabą jakością :/
UsuńCzekam więc na recenzję.. I współczuję jedzenia takiego "cuda" :/
Wow, ale ostra ocena. :D
OdpowiedzUsuńAle co się dziwić- z domowym biszkoptem nie można porównywać tych kupnych, słodkich, chemicznych gąbek..
Nie ma zmiłuj! :) Jak coś jest niedobre.. Nie będę tego zachwalać - amen :)
UsuńOj masz racje, domowy biszkopt to wyższa liga :)
kupię, jak tylko spotkam! A później pochłonę w pracy :)
OdpowiedzUsuńJeeezu, naprawdę ? :o :D
UsuńPamiętam moje pierwsze "zakupy" z firmy TAGO. Ustawiały się niebotyczne kolejki. Wyroby były tanie, ale co najważniejsze - przepyszne. Ludzie kupowali "na kilogramy i kartony". Szkoda, że teraz poszło raczej na ilość i mija się z jakością. Taka firma powinna dbać o każdy szczegół.
OdpowiedzUsuńNie poddam się i.. Spróbuję czegoś innego.. By po raz kolejny przekonać się że to jednorazowy niewypał, skok w bok :)
UsuńOh, jak ja nie lubię takich tworów... Nie dziwię się, że Ci nie smakowalo ;)
OdpowiedzUsuńOby tak dalej! Obyś żyła pełnią życia, radośnie - bo warto!
Ja już chyba też nie! :)
UsuńŻyję :>
Jak to możliwe, że nie skomentowałam tej recenzji?! Nie wiem...
OdpowiedzUsuńTo jest tak okropne g..... badziewie, że trauma pozostanie na długo! :(
Nigdy się z tego nie otrząsnę! :<
Usuń