niedziela, 26 lipca 2015

Gelatelli, Master of Taste Cookie Dough

Zastanówmy się: o czym by tu dziś popisać? Niedziela, ostatni dzień wolnego przed (zapewne) niesamowicie ciężkim tygodniem pracy. Poranna porcja aerobów zaliczona, białeczko wypite, kawa stoi z prawej strony - taki niby poranek jak każdy inny. Ale głowa coś nie ta. Zupełnie nie mam pomysłu na "super wstęp". Bo i o czym dziś pisać? Miałam wybrać się na rowery z koleżankami ale pada, więc plany poszły się.. Yyy.. No trzeba to przełożyć suma summarum. Później zrobię trening.. Ale to też nie jest ciekawe. Czeka mnie też mały taste test. Nawet dwa chyba w sumie. Chociaż moja głowa podpowiada, a raczej krzyczy "Nie grubasie!". Nieważne. To akurat nieważne. Zamierzam dziś położyć się wcześniej spać, wiadomo praca. Pobudka tuż po 5:00. I cóż. Tyle z mojego życia. Nie jest źle. Bywały gorsze, bardziej monotonne, nudne, nieciekawe dni. Takie pełne smutku i szlochów.. Z drugiej strony bywało również lepiej. Hooola, panno. Wolnego! Ja już wiem! To ta deszczowa, szklana pogoda tak nastraja! Aaasio, czas się rozchmurzyć! Włączyć dobrą muzykę, zrobić porządny - wywołujący uśmiech - trening i cieszyć się życiem. W końcu, jakby nie było to ja od jakichś kilku dni żyję tym, że należy przestać smęcić - powtarzam to raczej każdemu. Sama staram się nakręcić do zwariowanej egzystencji. No! Tak ma zostać. Koniec wstępu.

Kolejne podejście do lidlowskich lodów z tygodnia amerykańskiego.. Produktu, o który bije się przy sklepowej zamrażarce minimum połowa klientów. Słusznie? Po "pierwszym razie" z Crunchy Chocolate byłam skłonna twierdzić, że kolejnym razem, przy chłodnej półce, to ja będę stała z maczetą w dłoni - by drugą wybierać niewypróbowane do tej pory smaki. Test lodów, o których dziś opowiem, wzbudzał we mnie emocje - od radości i ekscytacji do czystej ludzkiej ciekawości. Czy ta ciekawość okazała się pierwszym stopniem do piekła? A może przeniosła mnie do bram raju? Zapraszam na recenzję lodów od Gelatelli (czy to się odmienia?) - Master of Taste w wersji Cookie Dough. 







Opakowanie, podobnie jak to czekoladowego brata, sprawiało wrażenie nowoczesnego i dynamicznego. Tym razem, miałam przyjemność oglądać słodkie niczym wata cukrowa pudełeczko, takie w wersji kolorystycznej "bardziej optymistycznej" - wściekły róż, morski błękit i czekoladowy brąz. Czułam się jak księżniczka, jak mała dziewczynka, trzymająca w rękach nową, uroczą zabaweczkę, piękną barbie laleczkę.






Te opakowania, rozkładają mnie na łopatki - tak na marginesie. Tym razem, od frontu zaszedł mnie rozbawiony, uśmiechnięty ciastek. Bezczelny jeden, no. :)
Przepełniona radością, ociekająca ciekawością po prostu odkryłam wieczko, zdjęłam białą folię ochronną.. Wiecie.. Oczami wyobraźni wyobrażałam sobie już wcześniej to pierwsze spotkanie. Mocne uderzenie wanilii, aromat kruchych, wypieczonych ciastek, a może ciastek maślanych? Nuta czekolady. I kiedy tak praktycznie wsadziłam, bezpardonowo, nos w opakowanie. Kurcze. Nie wiem nawet czy byłam tylko zawiedziona czy może już po prostu rozgoryczona i zła. Lody pachniały niczym. Ot powietrzem. 






Ciasteczkowe lody okazały się być tworem koloru beżowego, może ecru (szczerze, jeżeli chodzi o kolory - jestem facetem - nie rozpoznaję więcej niż ustawa przewiduje). Nie było to jednak jednobarwne po horyzont morze, gdzieniegdzie odznaczały się kawałki ciemnobrązowej czekolady. Stwierdziłam: "Super!", w końcu ostatnim razem czekolada smakowała wyśmienicie. 

Wzięłam łyżeczkę w dłoń, zamieszałam nieco. I eureka! Cóż się na niej znalazło? Wielki, jasnobrązowy (szarobrązowy, mysi,) kawałek ciasteczka. O tak! O mniam. Stwierdziłam, że to najwyższy już czas wziąć się za test smaku. Jakby nie wyglądało, to w końcu ciasteczko.

Zacznę od konsystencji. Lody, tak jak ostatnim razem, były kremowe i delikatne. Miały w sobie nieco puchatości. Z drugiej strony, również jak za pierwszym podejściem, sprawiały wrażenie zbitych o dość.. Ciężkiej, tłustawej, mimo wszystkich wcześniej użytych przeze mnie przymiotników, strukturze. Syte. Tak, sytość będzie dobrym podsumowaniem. W smaku były zdecydowanie waniliowe. To nie były "żadne podrabiańce", a naprawdę waniliowe lody (mało w życiu jadłam, wiem - jednak to najbardziej smakowe lody jak do tej pory). Lekko maślane, lekko tłustawe - w smaku. Kawałków czekolady, jak widać z resztą na zdjęciu, było sporo. Nie była to jednak ta sama gramatura, co w lodach o smaku głębokiego kakao. Kawałki były dość małe, czasem aż zbyt drobne - tak myślę. Mimo wszystko, wesoło grały - chrupały między zębami, po rozgryzieniu zalewały usta dozą goryczy. Wiecie? Czekolada przypominała mi zwykłą gorzką od Wedla. Tak, zdecydowanie. Nadeszła ta chwila.. Nadszedł ten moment ! Na mojej łyżeczce pojawił się kawałek ciastka, ciastka, które po chwili trafiło do mego aparatu gębowego. Chryste Panie! Jedliście kiedyś może surowe kruche ciasto? Nieco - może jednak bardzo - zbite, wilgotne, lepko-klejące? Tak? Cudownie, już wiecie z czym będziecie mieć tu "przyjemność". Nie? Cóż - wystarczy spróbować lodów Master of Taste. Nie dość, że struktura była jaka była.. To jeszcze smak. Słodko-słony, z naciskiem na słony. Lekko czekoladowy, może kakaowy. Odpychające..

Podsumowując. Bardzo krótko. Uważam, że lody od Gelatelli w wersji Cookie Dough to pierwszy stopień do piekła. Piekła, które jest jeszcze daleko, daaaleko - jednak mamy już jego wizję przed oczami. Przekładając z polskiego na nasze - nie myślę, że są totalnie złe. Lody same w sobie, mimo iż waniliowe nie do końca lubię, są naprawdę smaczne. Słodkie lecz nieprzesłodzone, o ciekawym maślanym jakby posmaku. Dodatek czekolady zdecydowanie je podkręcał. Ale te ciastka.. To pomyłka.






Nazwa: Gelatelli, Master of Taste Cookie Dough
Producent: Lidl Polska Sklepy Spożywcze Sp. z o.o. Sp. k.
Skład: 38,9% śmietanka, mleko zagęszczone, 19,5% kawałki ciasteczek z czekoladą (mąka pszenna, cukier, masło, cukier trzcinowy, 4,5% kawałki czekolady [miazga kakaowa, cukier, kakao w proszku, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyny (z soi)], pasteryzowane żółtko jaja, sól, aromat waniliowy), cukier, pasteryzowane żółtko jaja, 3% czekolada (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyny (z soi), naturalny aromat waniliowy), mleko w proszku odtłuszczone, wanilia, stabilizatory: guma guar, karagen, koncentrat z marchwi, koncentrat z dyni. Może zawierać orzeszki ziemne i inne orzechy. 
Waga: 420g/500ml
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: 5/32/14
Kcal/100g: 279
Gdzie kupić: Lidl
Cena: 7.77zł



Ocena 3/5

38 komentarzy:

  1. Mimo wszystko chciałabym spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego warto próbować. Ludzie mają przeprzeeeróżne smaki, może akurat dla Ciebie będzie to istne niebo ? :)

      Usuń
  2. znowu stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji! :D Znowu wstępem i końcówką muszę się zadowolić, ale w sumie jakbym przeczytała całe to i tak większości podświadomie nie spamiętam, a jeżeli tak... ech... a 3,5!? Nieee.... tak liczyłam na ten smak... szczerze to najbardziej :( Co do wstępów, nigdy nie masz co pisać, a ja zawsze je pochłaniam jednym tchem. Cieszę się, że walczysz! Tym bardziej jak ćwiczysz to twój organizm domaga się więcej kalorii! Więc musisz jakoś je dogonić. Nie możesz wszystkiego zaćwiczyć, pamiętaj :* A z tą pracą to masz ciężko... o 5 pobudka... współczuje, ale wiem jak się czujesz bo też byłam w tamtym roku na praktykach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, spoczko. Ale mam nadzieję, że wrócisz do tej recenzji i nieco porównamy ;)
      Nawet 3!

      Wstępy są jakie są. Może książki zacznę pisać? :) Może tak wciągają bo są po prostu prawdziwe? :)
      Wiem, staram się jak mogę walczyć z moim małym złem :)

      Usuń
    2. jasne ja zawsze powracam :D :)

      zawsze po recenzji jaka już była na jakimś blogu, to sprawdzam i porównuje, jak wstawię swoją... i zwykle łapię się za głowę! Bo ja chyba jakaś inna jestem :D

      Dobrze, że małe, Cieszę się, że się starasz :*

      Usuń
    3. Super, także ja wyczekuję Twojej ! :)
      Staram - as always :)

      Usuń
  3. Ja akurat bardzo je lubię chociaż są bardzo twarde i niewyobrażalnie słodkie. :D Dużo ciastek do pochrupania - co kto lubi. Miłośnicy takich dodatków będą zachwyceni. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twarde? Chyba dostałam wybrakowany egzemplarz! Najgorzej :/
      Oj tak, miłośników zapewne jest wielu :)

      Usuń
  4. Uwielbiam szaty graficzne lodów z tej serii, też zawsze zwracam na nie uwagę. Są jajcarskie, nowoczesne i w ładnych kolorach (kocham róż). Nie martwi mnie fakt, że Tobie nie posmakowały, bo jak sama niedawno wspomniałaś, nasz gust się rozbiega. Mam więc nadzieję, że tym razem też jest "rozbiegnięty", a ja w Cookie Dough się zakocham.

    P.S. Podjęłaś decyzję, co z Choc & Choc? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak są niesamowite. I ja również kocham różowy, jak każda księżniczka :D Bardzo możliwe, że to będzie Twój smak! :) Z resztą podczas tygodnia amerykańskiego w zamrażarkach każdy znajdzie coś dla siebie :)

      Co do Milki. Postanowiłam spróbować bo wygląda ładnie. I już nie będę narzekać że nie lubię, że słodko, że obrzydliwie. Nie. :) Może akurat mi posmakuje? Ciacho to ciacho! Amen :)

      Usuń
  5. Mnie skutecznie odstraszyła cena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogie jak jasny gwint. Ale powiem Ci, że warte swojej ceny :) Może akurat nie ta wersja .. Ale inne tak ;)

      Usuń
    2. A ja akurat uważam zupełnie odwrotnie! Biorąc pod uwagę gramaturę to w porównaniu z konkurencją są one niesamowicie tanie! To jedne z lepszych lodów, a takie pudełkowe zazwyczaj sięgają od 10 złotych wzwyż, a są o wiele gorsze w smaku.

      Usuń
    3. Ja osobiście... Rzadko sięgam po tak drogie produkty. 10zł+ za podobne opakowanie.. To lekka przesada :)

      Usuń
    4. Zgadzam się... niestety dzisiaj ciężko kupić pudełko lodów za mniej. :<

      Usuń
  6. Mi nawet smakowały, teraz po jakimś czasie, nie wiem, jakbym je odebrała, ale najwidoczniej mamy dość odmienny gust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że mało w życiu przejadłam :/ Stąd to moje dziwne ograniczenie :)

      Usuń
    2. Znowu do nich wróciłam. Smakują mi chyba jeszcze bardziej, niż kiedyś.
      Tak się zastanawiam... wiesz, że cookie dough to nie zwykłe ciasteczka a takie "zakalce" właśnie? :P

      Usuń
  7. Jak mogły ci nie smakować???1!!1!11!
    Nom, a na poważni... znaczy na ciutkę poważniej to dla mnie ta wersja była niebem. Uwielbiam takie surowe ciasto na ciastka, wiec te idealnie trafiły w mój gust :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za me podniebienie :(
      Ja właśnie średnio przepadam, znaczy za małolata owszem, podjadało się to i owo :> :D

      Usuń
  8. 3? No co Ty mówisz? Dla mnie to najlepsze lody dostępne w Polsce! Uwilelbiam je!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie czekolada lepsza, duuużo lepsza :)
      Są gusta i guściki :)

      Usuń
  9. Nie jadłam jeszcze Lidlowych lodów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas kolejnego tygodnia amerykańskiego skuś się KONIECZNIE choć na jeden smak :)

      Usuń
  10. Jestem w szoku, że ocena taka niska - spodziewałam się zachwytów. Nie potrafię się jednak ustosunkować do Twojej opinii, bo akurat tego smaku lidlowych lodów nie próbowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama byłam zaszokowana. Nie mój smak - totalnie. Ale z góry mówię, to chyba wyjątek od reguły ;)

      Usuń
  11. Dobre lody, ale nieco za słodkie. Ja tam lubię takie ciasteczka, chyba najlepsza część tych lodów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj słodkie, słodkie. Chyba seria ta ma to do siebie. Masa wyrazistego słodkiego smaczku ;)
      Gusta i guściki, co jednemu będzie pasować, drugi pluć tym będzie :) Wszystkim nie dogodzisz. Ale to jest fajne, ta odmienność :)

      Usuń
  12. Ufff, nareszcie ktoś czuje to samo co ja ;) Dla mnie są średnie, a szkoda, bo naprawdę myślałam, że to będzie niebo! Moja siostra np. prawie mnie pobiła gdy powiedziałam, że nie przepadam za tym smakiem hahaha :p
    Także wirtualna pjonteczka! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ktoś to samo co ja! Mało jest bowiem przeciwników tych lodów :)
      Ja z moim Bratem byłam zgodna w osądach. Nie było to coś najlepszego :)

      5! :*

      Usuń
  13. I tu się zgadzamy. Te lody najmniej nam smakowały. Surowe ciastka w ogóle nam nie smakowały, do tego stopnia nam przeszkadzały, że nie dałyśmy rady zjeść tych lodów do końca. Natomiast młodsza siostra, która ma słabość do surowego ciasta nawet w nich zasmakowała ale też nie na tyle aby następnym razem kupić je po raz drugi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ! Cudnie! Kolejne osoby na nie! A już się martwiłam, że coś ze mną nie tak ;) :D

      Usuń
  14. Przejadły mi się po n-tym opakowaniu. Faktycznie te "surowe" ciasto ma cholernie mocny wkład w odbiór całości. Trzeba to lubić, bo tych "roladek" w całym kubeczki potrafi być sporo. Spokojnie kilkanaście, wielkości 1/3 małego palca, kawałków. Również "śmietana" daje o sobie mocno znać.

    Na plus - dla niektórych - można zaliczyć fakt, że nie mrożą się bardzo. Nawet przy ekstremalnie niskich temperaturach (jak na zamrażarkę), nadal zachowują swój puch. Mało orzechowe, z tego samego tygodnia, po takim samym zmrożeniu jest już... twarde jak głaz. Pyszny, twardy głaz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma, oj ma. Zwłaszcza że jest ono takim, o bardzo charakterystycznym smaku. Wiem jak jest, te lody to upakowane po sam koniec kubka cuda :)

      Masło orzechowe - coś.. Recenzja może już wkrótce :)

      Usuń
  15. Jadlam jakis czas temu i miałam podobne wrażenia. Ostatnio jednak mąż kupił i zjedliśmy od razu, na lawce pod sklepem. Najpierw dostal ochrzan "to kupiłeś? To paskudne!" Ale pitem jadłam i... Ciastka byly ok! Może nie super bo słoność jest ale byly "upieczone" wiec może nawet delikatne rozmrożenie troche im szkodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, w sumie może wtedy łapią te obrzydliwą wilgoć? Kurcze..

      Usuń
  16. Nie rozumiem zdziwienia. Nazwa lodów brzmi COOKIE DOUGH, czyli nie ciastka, a - jak elektroniczny tłumacz przekłada - ciasto na ciastka ;)
    Mnie one niesamowicie smakują. Właśnie je na zdrowie pochłaniam :)) Pozdrawiam, Katarzyna.

    OdpowiedzUsuń