Są dni w życiu studenta, o których lepiej nie wspominać nawet normalnemu, cieszącemu się życiem i pogodą, śmiertelnikowi. Są takie tygodnie, kiedy chwil wygospodarowanych na spokojną kawę w towarzystwie serialu jest tyle ile kot napłakał (chciałabym mieć tych momentów aż tyle!). Są dni stresowe, zapełnione - przepełnione, dni pełne nauki, kończenia prac, projektów. Są godziny płaczu i rozpaczy. Sesja. Nie wiedziałam, że i w tym roku aż tak bardzo mnie dopadnie. Stąd nieco zamieszania w rozkładzie jazdy wpisów. Nie chwaląc się, jestem już gdzieś na finiszu tego maratonu, stąd wielkie nadzieje, że wszystko wróci do normy ! Dziś natomiast wstałam wcześniej by napisać dla Was krótką notkę. O czym dziś? Princessa w wersji waflowego zwierzakowatego przekładańca - Zebra.
W moim magicznym pudle jest masa słodyczy. I nie będę się oszukiwać, niektóre leżą tam już wieki, czekając ze smutną miną i oczami błagającymi "weź mnie, właśnie mnie". Jestem obojętna wobec ich zaczepek.. Ale kiedy data przydatności goni, przyciskając następnie do muru - to już mus. Tak było i tym razem.
Princessa opakowana jest w standardową, błękitnoniebieską folijkę, której cały urok psuje informacja o cenie (usuńcie to paskudztwo!) Po prawej stronie w całej okazałości zaprezentowano grafikę środka.. Zachęcające!
Po otworzeniu, opakowania jedyne co poczułam, to rozrywający się pod palcami papierek. Princessa nie miała żadnego zapachu, jej bukiet został okrojony do aromatu powietrza ewentualnie tego co się w nim unosi. Jeżeli ktoś liczył na mleczny, bądź kakaowy strzał.. To bardzo mi przykro. Nie tym razem.
Wyjęłam z pakunku mój przedmiot zainteresowań. Dostałam dokładanie to, czego się spodziewałam i co mi obiecywano. Standardowy średniej długości prostokąt. Jedyne co różniło ten okaz od wszelkich smakowych przyjaciół, to brak czekolady okalającej waflowe centrum. I kakaowy wafelek. Muszę przyznać, że nie wiedzieć czemu byłam go bardzo ciekawa.
Nie umknął mej uwadze fakt, iż Princessa sypała się na wsze strony (to już nawet nie było kruszenie). Ja, podłoga, blat szklanego stołu byliśmy przyjemnie oprószeni, niczym popiołkiem w Środę Popielcową. Minus - nie lubię być cała ufajdana - ani ja, ani moja sukienka!
Po okruszkowym zniesmaczeniu przeszłam do jedzenia (które, bądź co bądź, spotęgowało jedynie pylenie). Wafelek okazał się być, jak to w princessie, bardzo wypieczony. Miał nieco lżejszą, niż standardowa wersja, fakturę. Kakaowości, głębokości smaku brakowało mu jednak. Smaku.. Tak zdecydowanie to smaku mu brakowało. Masa mleczna, okazała się przyjemnie słodka i na swój sposób delikatnie kremowa. Nazywanie jej mleczną nie jest żadnym naciągnięciem. Podkreślę iż było to mleko w czystej postaci. Ale coś fajnego, mlecznego właśnie. Całość - cudownie chrupiąca chwila przyjemności. Jednak to nie jedna z tych chwil, którą zapamięta się do końca życia. Wrażenie, wszelkie myśli znikają tak szybko jak wafelek w buzi. Dobre, ciekawe.. Nawet mimo braku czekolady!
Nazwa: Nestle,
Princessa Zebra
Producent: Nestle
Polska S.A.
Skład: olej
palmowy, mąka pszenna, cukier, odtłuszczone mleko w proszku (8.3%), serwatka w
proszku (z mleka), pełne mleko w proszku (4.2%), maltodekstryna, kakao w
proszku (1.6%) o obniżonej zawartości tłuszczu, substancje spulchniające (węglany
amonu, węglany sodu), emulgator (lecytyny), sól. Może zawierać śladowe ilości
orzechów ziemnych, orzechów i soi.
Waga: 37g
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: 9/53/33
Kcal/100g: 542
Gdzie kupić: Żabka
Cena: 0.99zł
Ocena:
4/5
Niby dobrze, ale źle. W tekście recenzji powinno być mniej minusów, a ocena wyższa.
OdpowiedzUsuńNa mnie też Zebra w zbiorach czeka, ale że ma datę przekraczającą obecny rok, to sobie jeszcze poczeka :D
Btw, na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że przy Grześku kakaowym (tj. bez czekolady) to mój ulubiony wafelek. Mam słabość do takich nagich, suchych i kruchych słodyczy,
Ja właśnie ubolewam z powodu braku czekolady, tej bezwstydnej nagości :) Ale jak to mówię, każdy ma swe gusta o których się nie dyskutuje ;)
UsuńJa również mam takie rzeczy "2016".. I z jednej strony się cieszę.. A z drugiej ubolewam.. Bo.. Zjadłoby się! :)
a ja nigdy nie zwracam uwagi na datę ważności, w sumie nie ma się czym chwalić :) jadłam i zauroczyła mnie wizualnie, smakowo smaczna, ale dupy nie urywa ;)
UsuńZdecydowanie patrz nam tam na datę!! :)
UsuńZgadzam się z Tobą co do opinii.. w 100% :)
Ja podobnie jak Olga uwielbiam takie suche i kruche wafelki. Ta jest chyba moją ulubioną princessą wraz z wersją kokosową. Uwielbiam zarówno mleczne smaki jak i kokosowe stąd chyba nikogo nie dziwi ten wybór. :D Tak samo jak Olga też właśnie do tego teamu dodałabym Grześka bez czekolady. Najlepsze wafelki koniec kropka. :D
OdpowiedzUsuńOsz Ty, nareszcie nas coś poróżnia ;)
UsuńJa nie jestem fanką wafelków dlatego kupuję je bardzo rzadko . Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńJest inny niż wszystkie :)
UsuńMusiałam sobie przypomnieć swoją recenzję, bo nie pamiętałam czy mi smakowała czy nie. O dziwo znalazłam tam info, że się nie sypał i był nawet dość dobry. Tylko, że ja nadal nie pamiętam smaku tego wafelka. Mało charakterystyczny chyba był.
OdpowiedzUsuńTaki ot taki, ja jadłam go już miesiąc temu.. I szczerze? Gdyby nie magiczny zeszyt i skrupulatne notatki.. Byłoby mi ciężko go odtworzyć :)
UsuńI ja ten wafelek kiedyś kupiłam, bo jakaś promocja była, ale chyba oddam komuś z rodziny, bo widzę, że strasznie nijaki, a nie chce mi się oceniać produktów, o których nawet nie będę wiedziała co napisać.
OdpowiedzUsuńTo tylko moja ocena, a co ja się znam. Nie masz się co sugerować :) Może Tobie akurat podpasuje :)
UsuńTen wafelek był spoko :) Taką wersję bez czekolady mogliby zrobić kokosową to byśmy chętnie się na niego nie raz skusiły a tak to był to jednorazowy epizod chyba z rok temu :)
OdpowiedzUsuńKokosowa bez czekolady.. To nie byłoby to samo :/
UsuńA my jednak z chęcią podjęłybyśmy się spróbowania takie wytworu :D
UsuńSzalone!! :>
UsuńBardzo dobrze wspominam Princessę kokosową, tej nie miałam okazji jeść.
OdpowiedzUsuńKokosowa to klasyk gatunku ! :) Orzechową również serdecznie polecam :)
UsuńOstatnio ją kupiłam, bo były w Biedronce w takich fajnych, małych opakowaniach. Ale nie zdążyłam zjeść, bo ktoś z domowników mnie ubiegł. Nie mniej jednak może się skuszę jak znów będą takie małe wersje :)
OdpowiedzUsuńDużą kup i zjedz pół :D
UsuńJadłam ją i muszę przyznać, że to najlepsza z dostępnych Princess :D Kiedyś była taka limitka z posypką z migdałów, a to było zalane gorzką czekoladą...tęsknię :(
OdpowiedzUsuńDla mnie najlepszą na bank nie jest ;) Och o tej limitce o której wspominasz.. Nawet nie słyszałam :(
UsuńA ja chętnie ją spróbuję ;) Tyle razy omijałam ją na sklepowej półce, ale muszę w końcu się przekonać jak smakuje ;d
OdpowiedzUsuńKoniecznie Kochana, koniecznie!! :)
UsuńJadłam ją, ale nie przypadła mi do gustu, strasznie się kruszy, brakuje mi w niej polewy czekoladowej. Raczej nie kupię jej ponownie.
OdpowiedzUsuńTe same odczucia, mam te same odczucia :)
UsuńTeż skusiłam się na ten wafelek, jak dla mnie za mdły i za słodki nie ma jak moja ulubiona princessa kokosowa :)
OdpowiedzUsuńPrincessa kokosowa to jest istny fenomen. Nie ma nic lepszego :)
UsuńNastępnym razem nie czekaj do momentu, kiedy data przydatności do spożycia wafelka się kończy. Wtedy prawdopodobnie będziesz czuła cały bukiet zapachów po odwinięciu Zebry, a nie tylko - jak sama napisałaś - zapach powietrza.
OdpowiedzUsuńSposób przechowywania też ma wpływ na to, czy Zebra się kruszy czy nie. W pudle z innymi słodkościami trzymana kawał czasu wiadomo, że będzie poobijana i pokruszona :)
Możliwe, chyba będę musiała zrobić powtórkę z rozrywki ! :)
UsuńO swoje słodycze dbam jak o nic innego na świecie, pełen szacunek ! :)
Tak zrób ;) zachęcam do skosztowania innych produktów (słodkościowych) Nestle i napisania o nich recenzji. Jestem ciekawy Twojej opinii nt. pozostałych produktów :P Może Maxer, Nesquik, Lion, któraś z innych Princess...
UsuńDa się zrobić! Kolejnych wafelków "Princessa", Lion'a, Nesquik'a zapewne też, wypróbuję z przyjemnością! :)
UsuńZobowiązuję się więc.. I będę szukać produktów Nestle :)
Kiedy jadłam ją pierwszy raz - rok temu - też się tak sypała jak piszesz i w dodatku kawałek odpadł na ziemię. ;-; Dosłownie. Nie łudziłam się, że to będzie dobre, bo Princessa mi (przed zjedzeniem powyższej wersji, a raczej po zjedzeniu wafelka przed tym wyżej) nie smakowała - i tutaj przyjemne zaskoczenie. Lekko słodki, przyjemnie lekki i aromatycznie kakaowy wafelek. Naprawdę dobry. A cena po to, by sklepy nie zawyżały jej. I dobrze.
OdpowiedzUsuńJa preferuję princessy w czekoladzie, cóż taki ze mnie łakomy stwór. Chociaż ta - nie powiem, również miała coś w sobie.
UsuńA sugerowane ceny to faktycznie fajna sprawa. Szach mat dla marketów :)