Cóż mogę powiedzieć? Jestem! I wracam na dobre z kolejnymi nic nie wnoszącymi, błahymi recenzjami słodyczy ze sklepowych półek. Tak prozaiczne wręcz zajęcie, zawładnęło na dobre moim porankiem, jeśli nie powiedzieć życiem. Przyznam - w czasie ostatniego tygodnia sesji brakowało mi niesamowicie (nie przesadzam!) wklikiwania kolejnych liter, układających się w następujące po sobie, chaotyczne zdania. Stwierdziłam jednak, że jakość moich wpisów spadała z dnia na dzień (wprost proporcjonalnie do sił), każdy kolejny był tylko bardziej i bardziej bez sensu. A raczej nie od serca, jakby na siłę i z obowiązku. Nie o to mi tu chodzi! Postanowiłam skupić się na nauce, dopełnić studenckiego obowiązku i po prostu zakończyć sesję. Stwierdziłam: "wolę wrócić tu ze spokojną głową!". Łapanie kilku srok za ogon nie miało dla mnie najmniejszego nawet sensu. Poza tym, nie powiem.. Ale ostatnie kilka dni, to taki powrót do najlepszej przeszłości. Nawet nie wiecie, ile w stanie są zmienić przyjaciele! Niby zwykłe spotkania, zakrapiane, bądź też nie.. Dały mi kopa i natchnienie do życia. Naprawdę! Ja przez moment przestałam być permanentnie nieszczęśliwa! Zaczęłam być po prostu wolna?
I widzicie jak to jest, nie zastanawiając się nazbyt, ba nie czytając kolejnych wymordowanych i wyjętych jak psu z gardła słów, stworzyłam konkretny wstęp. Brawa! Mogę więc spokojnie i na luzie przejść do części drugiej lecz niemniej ważnej - dziś recenzja wiosennej limitki od Mars'a, Snickers'a Intense Choc.
Wiem, wiem. Ja i Snickers. Toż to jak tykająca bomba zegarowa lub niewidomy na polu minowym. Mieszanka wręcz wybuchowa! Mawiają: "Nie zając, nie ucieknie.". Jednak "limited edition" to właśnie taki swego rodzaju "zając", a takich zajęcy przegapiać nie mogę. Kto wie, czy jeszcze kiedykolwiek ujrzę to opakowanie? Kto wie, czy będę miała okazję, by znów spróbować tego, czy innego smaku? Poza tym jakby nie było, sama jestem małym szarakiem doświadczalnym. Wszystkiego się podejmę! Specjalnie dla Was! :)
Szukać długo.. Nie szukałam. Tuż po premierze, przechadzając się i przeglądając ofertę pobliskiej Żabki - znalazłam! Mój sokoli wzrok od razu wyhaczył go pośród Snickers'ów w wersji Hazelnut. Nie dało się go nie zauważyć. Dynamiczne - na swój sposób sprawiające wrażenie nowoczesnego opakowanie - od razu skupiło na sobie swoją uwagę. Wydaje mi się, że to za sprawą żółtych, intensywnych akcentów. Design rodem z wielkiej Ameryki. Tak to widzę. Dla mnie, było i jest ok!
Opakowanie opakowaniem. Ale cóż skrywał środek? Otworzyłam batona. Standardowo, bezwarunkowym już odruchem, przytknęłam folijkę do nosa. Poczułam dokładnie ten zapach, który towarzyszył mi przy otwarciu Kinder Bueno Dark. Głęboki, ciepkogorzki, ziemisty nieco zapach. Bardzo intensywna kompilacja deserowej czekolady i orzechów, tym razem arachidowych. Połączenie to, wywarło na mnie wielkie wrażenie. Sama sobie się dziwiłam, że Snickers może być powodem takich doznać, u mnie.
Wyjęłam batonik z opakowania. Zadziwiła mnie jego wielkość - a raczej "małość" (przepraszam, nie wiem dlaczego ale poczułam, że muszę to napisać , użyć tego właśnie sformułowania:D). Snickers okazał się maleńką, prostokątną sztabką, zwieńczoną na górze typowo Mars'owym motywem. Dla mnie zawsze będzie klucz odlatujących do ciepłych krajów żurawi. Możecie się śmiać i nabijać, cóż poradzę na chore skojarzenia mojej blond głowy. Nic. Trzeba żyć w zgodzie z naturą.
Kiedy przekroiłam limitkę, zrozumiałam dlaczego jest ona tak małych rozmiarów. Była wypełniona, a wręcz przepełniona, wielkimi, przeogromnymi kawałkami fistaszków. Tu wyolbrzymiam - ale dla mnie, choć drobina orzecha arachidowego, będzie wyzwaniem. Wielkim wyzwaniem. Ale po kolei, zapędzam się niesamowicie. Snickers Intense Choc, dokładnie (tu strzelam - nie jadłam Snickersa od lat) jak jego brat, składał się z trzech części. Pierwszą z nich, była czekolada. Czekolada o bardzo intensywnej ciemnobrązowej, czarnej niemalże barwie. To element rozróżniający te dwa batony. O ile dobrze mi się wydaje "Snickers Snickers" jest batonem nieco jaśniejszym, pokrytym mlecznobrązową czekoladą. Nieco - o kilka tonów. Spodem, warstwą dolną okazał się być nugat -masa koloru kremowego, perłowego. I top, sam szczyt - karmel koloru złotobrązowego, piwnego, przepełniony wcześniej wspomnianymi już orzeszkami.
Po przekrojeniu czekoladowoorzechowy aromat nabrał sił i mocy, nie umknęło to mojej uwadze. Ba, w magicznym zeszycie podkreśliłam to zdanie i dodałam: "dlaczego mi się to tak podoba?".
Zaczęłam zabawę w lekarza-sadystę. Rozczłonkowałam limitkę, rozebrałam ją na czynniki pierwsze. Czekolada okazała się być swoistym przykładem "strzału w dziesiątkę". Miała bardzo ciekawy, głęboki, intensywny, ciężki smak. Gorzko - słodki. Idealnie wyważony. Kojarzący się z czymś pierwotnym, dziewiczym. Było to coś innego, wręcz szokującego - jak na polewę batona, rzecz jasna. Nugat okazał się być lepką, grudkowatą co nieco masą. Smaku nie mogłam do końca poznać. Okazało się, że i w jaśniejszej warstwie zadomowiły się słone orzechy, które zdominowały słodki, wiem że słodki, smak nugatu. Warstwa piwnego koloru karmelu okazała się być maślana w smaku. Karmel był słodki, bardzo słodki - gdzieś na tej niepisanej granicy wytrzymałości. Plastyczny, klejący, mocno ciągnący. To również mogę o nim napisać. Orzechy, które znajdowały się jednak w całym batonie sprawiały wrażenie prażonych, bądź jak ktoś woli - grillowanych. Były bardzo chrupiące, sam proces podgrzewania wydobył ich aromat. I wiecie co? Smakowały mi!
Całość? Muszę przyznać, że niesamowicie się zaskoczyłam! Nie mówię, że od razu stanę się fanką tego batona, że będę skakać i piszczeć w niebogłosy, za każdym razem gdy go ujrzę. Nie. Ale zasmakował mi. Taka wyważona, zgaszona słodycz, ziemistość.. Coś innego, niekonwencjonalnego. Nie wiem co takie Snickers Intense Choc ma w sobie.. Ale.. Tak. Zdecydowanie ma to "coś".
Nazwa: Mars, Snickers Intense Choc (limited edition)
Producent: Mars
Polska sp z o.o.
Skład: cukier,
syrop glukozowy, orzeszki ziemne, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone
mleko w proszku, olej słonecznikowy, tłuszcz mleczny, laktoza, tłuszcz palmowy,
serwatka w proszku (z mleka), sól, emulgator (lecytyna sojowa), białko jaja w
proszku, naturalny ekstrakt z wanilii, białko mleka, aromat naturalny. (Może
zawierać: orzech laskowy).
Waga: 50g
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: 8/58/24
Kcal/100g: 487
Gdzie kupić: Żabka
Cena: 1.49zł
Ocena:
4/5
Czemu piszesz, że Twoje recenzje są nic nie wnoszące? Dzięki nim wiem, że nie mam co sięgać po poszczególne batony, czy wafelki, które pewnie kupiłabym i leżały rok w szufladzie kompletnie bez sensu.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, zgaszenie dla Snickersa chyba musi być wielkim krokiem dla ludzkości, przynajmniej zajadającej się Snickersami części.
Nie wiem ale ostatnio doszłam do wniosku, przeglądając inne blogi, że piszę tak na prawdę o niczym. Ale może to tak po prostu dziś urodziło mi się w głowie. Sama nie wiem :)
UsuńOj tak, myślę że tak! :)
Już wiesz, że nie mogę się zgodzić z oceną. Z częścią recenzji mogę, bo smak odczułyśmy podobnie (zapach niekoniecznie :D), tylko że ostatecznie mi on nie pasuje, a Tobie owszem - różnorodne gusta. Co zaś do początku... jak ja to doskonale znam! Kiedy na studiach było gorąco i nie mogłam pisać przez kilka dni, aż mnie świerzbiły dłonie, a teksty układały się w głowie same. Z drugiej strony bywają i takie dni, że siadam i wszystko, co potrafię napisać, to jedno wielkie gówno. Dlatego opracowałam sobie system, że piszę co kilka dni i tylko wtedy, jak mam ochotę (bloga ma być przyjemnością, nie katorgą, to racja), za to po kilka wpisów naraz. W ten sposób nie robi się kolejka tekstów nienapisanych, a i ja nie muszę się martwić, czy będę miała co opublikować za pięć dni, jeśli do tego czasu nie będzie mi się chciało pisać.
OdpowiedzUsuńTak, wiem, wiem.. :)
UsuńGusta są tak różne, im więcej blogów przeglądam.. Im więcej komentarzy dostaję.. Tym bardziej i bardziej się o tym przekonuję :)
Ja właśnie miałam tak podczas sesji. Siadałam tak, z wypranym mózgiem, próbowałam coś skleić. I jak to mówią "wszystko **uj" :/ Ale mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. No i nie mogłabym dodawać wpisów codziennie. Nie przejadłabym takich ilości :)
Ale jak to Twoje recenzje nic nie wnoszą? Jak to? Co Ty opowiadasz?! Są super!!! Na każdą czekam z niecierpliwością, żeby dowiedzieć się czegoś nowego o słodkościach i przy okazji się pośmiać! ;) inaczej nikt by tu nie zaglądał! Ogarnij się dziewczyno, bo jesteś super, a totalnie w to nie wierzysz! :*
OdpowiedzUsuńA teraz coś na temat snickersa ;) Jadłam i powiem, że całkiem mi smakował, mam nadzieję, że z czasem będzie więcej limitowanych edycji znanych batonów ;)
Na koniec dodam: Uwierz w siebie! Skromność skromnością, ale to już przesada! :*
Dobrze, już będę grzeczna! Nigdy więcej tak nie napiszę :) A co do wiary w siebie.. Pracuję nad tym, pracuję!
UsuńOj tak! Teraz mamy limitkę góralków - truskawkowa wersja! :)
Jak jeszcze raz napiszesz, że Twoje recenzje są bezwartościowe to przyjadę do Ciebie i zrobię Ci lanie. Dzięki Twojemu testowaniu wiem, co kupić, co nie, czego mogę się spodziewać, a dla mnie to informacje cenne niczym szczere złoto! Dlatego pisz kochana, zwłaszcza, że tak jak piszesz sprawia Ci to ogromną przyjemność! Korzyść jest więc dla wszystkich... :-)
OdpowiedzUsuńCo do batona to ja pomimo, że to limitka to raczej nie kupię: a)nie lubię batonów tylko wafelki b)snickersa to już w ogóle za te duże orzechy c)ciemna czekolada, za którą nie przepadam... :< Chociaż może skoro Ciebie przekonał, a nie byłaś jakoś na niego szczególnie dobrze nastawiona, to może i na mnie podziała jego urok? :-)
Dobrze Sis! Już nie będę ! :)
UsuńCo do wafelków, wyszła limitka góralków, także możesz sięgnąć :) A co do mnie i Snickersa - skoro mnie przekonał to wiedz że coś się dzieje ;)
I właśnie tą swoją "nic nie wnoszącą" recenzją przekonałaś nas do zakupu tego nowego batonika!
OdpowiedzUsuńKiedy kochana kończysz sesję? Będzie dobrze, ten czas szybko zleci a blogosferą nie musisz się przejmować, bo my wszystko zrozumiemy :*
Obym tylko nie wpakowała Was na minę! :)
UsuńSesję skończyłam w poniedziałek. Teoretycznie. Praktycznie muszę jeszcze pokończyć parę rzeczy ;) Także wolne już, wooolne!
Miałyśmy go dzisiaj na zakupach kupić i... zapomniałyśmy xD Ale następnym razem :P
UsuńNo i super! Udanego wypoczynku :D
Skleroza nie boli, starość nie radość :)
UsuńDziękuję ślicznie ;)
Nie widziałam go nigdzie, ale nie wiem czy by mnie zachwycił :). Jak mam do wyboru czekoladę jaśniejszą i ciemniejszą, to zawsze wybiorę tą jaśniejszą tak jest np. z czekoladkami w bombonierce :D.
OdpowiedzUsuńJa tak samo wybór mleczna - deserowa/gorzka.. Zawsze wybiorę mleczną! :) Tym razem, z okazji limitki postąpiłam odwrotnie ! :) I co? I opłacało się! Totalnie :)
UsuńNic nie wznoszące? To ja się cieszę jak prosie w błocie z każdym nowym blogiem słodyczowym i z każdym nowym wpisem (bo kiedyś brakowało takich blogów w polskiej blogosferze, może ze 2-3 były), a ty tu taką niesłuszną samokrytykę składasz? Daruje, bo sesję miałaś ciężką i możesz przez to bredzić.
OdpowiedzUsuńCzyli w odróżnieniu od Olgi nie miałaś wrażenia, że ten Snickers, eeee zaraz, jak top było, wonieje jak spalony wieprz. Dobrze, bardzo dobrze, wolę taką opinię, bo mój baton ciągle leży i czeka.
Fakt, u kogoś zawsze miło poczytać. Takie zderzenie światów - i smaków! :)
UsuńSesja owszem ciężka, głowa i myśli już nie te. Ale wszytko się ustabilizuje :) Oby! :)
Nie nie, nie wiało od niego najgorszym :D Któraś z nas ma widocznie wypaczony węch. Czekam na Twoją relację by dowiedzieć się która z nas :>
Ja tam dostałam komentarz od kogoś, kto czuł to samo, więc jestem spokojna :P
UsuńBardzo lubię snickersy.Są to jedne z moich najukochańszych batoników ;-)
OdpowiedzUsuńJa właśnie nie przepadam. Ale chyba wrócę do nich skoro temu udało się mnie przekonać. Może zmienił mi się smak? Kto wie? :)
UsuńPróbowałaś tego? :)
Batoniki nie są moimi ulubionymi słodyczami jak kiedyś będę głodna to kupię :)
OdpowiedzUsuńPolecają Słodkie ;) Poważnie! :)
Usuńgratuluję, że pokonałaś tą głupią sesję :* :D i cieszę, się, że jesteś już pośród żywych, brakowało mi Ciebie nie zmiernie! a tej recenzji wprost nie mogłam się doczekać! a jaką mi radochę sprawiłaś! posmakował Ci , kurde... aż mi się łezka zakręciła w oku :D cudowną jesteś osobą i każdą twoją recenzję pochłaniam niczym deser, masz niesamowity styl pisania, umiesz wszystko wyłożyć tak jak chłopu na granicy, dziękuje ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Miło mi czytać takie słowa! Mi Was wszystkich również brakowało :)
UsuńHehehe, zaskoczenie? Kiedyś pisałam Ci, że zazdroszczę Cię moim niekompletnym i niepełnym obiektywizmem :)
Kolejny raz dziękuję. Staram się jak mogę. Albo raczej, po prostu tak to wychodzi.. Że chyba da się je przeczytać. Ze względnym zrozumieniem :) Miód na serce i uszy dla blogera ;)
jako, że kulturoznawca nie ma prawa mówić o obiektywizmie, a cały czas to robię, to i tak mnie zaskoczyłaś :D
UsuńE tam da przeczytać, da się wyobrazić niczym ponownie trzymałabym ten słodycz w łapkach ^^ ;)
Cieszę się więc :) Tak ma być w zamyśle ;)
UsuńNo to gratulacje, niech sesja płonie :D
OdpowiedzUsuńTo mój ukochany baton aktualnie :D
Niczym pochodnia! Oj tak ! :)
UsuńJest smaczny, nie dziwię się że obdarzyłaś go uczuciem ;)
Strasznie dawno nie jadłam takich batoników:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie czas nadrobić, myślę że w tym wypadku nie pożałowałabyś :)
UsuńMiałem niedawno okazję go zjeść. Według mnie to zupełnie inny produkt niż standardowa wersja. Wyzbyta szału cukru (choć nie całkowicie) i tego hmmm poczucia pochłaniania miliona kalorii. Jakiś taki wykwintny się wydawał. Niejako, że Snickersy są moimi... no, moooocno lubianymi batonami, ocenę tego i tak bym zawyżył ;)
OdpowiedzUsuńWart przynajmniej spróbowania. Drugiego, jak kupię, wrzucę do lodówki by jeść w cholerę twardego :D
Inny? Może właśnie dlatego mi smakował. Jak pisałam, fanclub'u Snickersów nie założę (chyba) :).
OdpowiedzUsuńJa również to uczynię.. Ale z moim ukochanym Marsem :D Zawsze ta myśl mi chodziła po głowie, serio :)
Powiem tyle - lepszy od oryginały.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie :)
Usuń