"Wróci, zawsze wraca", jak mawiał jeden z moich kolegów. Kolegów? Whatever. W ogóle, masz (miałaś, miałaś!) panno świetną opinię, tak na marginesie. Co jak co, raz w życiu się chłopaczyna - o ile to dobre określenie pana.. nieco starszego ode mnie - wykazał rozumem. Miał najzwyczajniej w świecie rację. Ja zawsze wracam. Jak niechciany bumerang rzucony w pole. Kurcze. Może często się poddaje, upadam z hukiem. "Może? Dziewczyno weź otrzeźwiej! Robisz to notorycznie." Jednak równie szybko się podnoszę, wstaję, otrzepuję i lecę dalej. Mam mocną psychikę, mimo wszystko. Podobno twardy ze mnie zawodnik - znak zodiaku zobowiązuje. Emm.. Nie muszę już mówić z czym wiąże się moja nieobecność, kto na dłużej się tu zagościł - wie. Kto wpada tu sporadycznie.. Odsyłam do poprzednich wpisów. Najlepiej chyba wszystkich. Staram się jednak zażegnać kryzys i tuż po porannych badaniach wpadam do Was, do Nas. Tu wpadam. Z kolejną recenzją. Dziś przedstawiam nowość od Ferrero - Kinder Pingui w wersji malinowej.
Stanęłam przed sklepową nabiałową półką. "Musisz sobie kochana.. zadać zajeb*ście ale to zajeb*ście ważne pytanie.. Co Ty do jasnej ciasnej chcesz stąd wziąć? Stoisz jak paranoiczka od pięciu dobrych minut i gapisz się jak sroka w gnat." Wyciągnęłam rękę przed siebie. Mam. Uciekam. Padło właśnie na ten produkt, nie żebym o nim marzyła.. Ale.. Los tak chciał. Z cyklu "krótkie, prześmiewcze historyjki zakupowe".
Opakowanie produktów Kinder kojarzyć mi się będzie aż po grób chyba, jakże patriotycznie, z flagą naszej pięknej, mlekiem i miodem płynącej Polski. Zdarzało mi się czytać takie i podobne zdania także u Dziewczyn. No coś w tym musi być w takim razie! W biel i czerwień wkomponowano również róż, zgrabnie.. W taki sposób, że całość nie gryzie się nic a nic, ba - cieszy oko. Na środku widnieje również grafika batonika (raper, really?), obok którego znajdują się kolejno: szklanka mleka i maliny. Czyli przepis na..
W ogóle, chyba od tego powinnam zacząć, to moje pierwsze spotkanie z Pinguinem-pingwinem. Ciekawa byłam więc i smaku i zapachu i wyglądu.. Uwielbiam otwierać, odkrywać, rzeczy dla mnie nowe. Kto nie lubi? Las rąk widzę..
Otworzyłam, nie było co zwlekać. Wsadziłam nos w połyskującą nieco folijkę. Zapach? Wyłącznie kakaowy. Tu nie mam na myśli bezczelnego jasnobrązowego proszku, pomieszanego z cukrem, wsadzonego w kolorowe opakowanie. A dobre, ciemne kakao - rozrobione z mlekiem. Intensywny słodki generalnie zapach, podbity, podkręcony słodkawą, mleczną nutą. Na plus! Test zapachu zaliczony!
Wyjęłam go, batonika w sensie. Oblane jasnobrązową polewą, gładką (szkoda że nie błyszczącą) niczym tafla lodu maleństwo.. Serce ścisnęło mi się na widok tego, filigranowych kształtów, prostokącika. Mini rzeczy są świetne! Zawsze się nad nimi rozczulam.. Do rzeczy. Wysoka estetyka wykonania nie umknęła mojej uwadze. Chylę czoła! Jak na zwykły produkcik ze sklepowej chłodni.. Wow.
"Kiedy rozkroiłam przekąskę na pół, odkryłam jej wnętrze." No cudne wnioski. Jak nic, sprzedam ten zeszyt. Malinowy pingwin był siedmiowarstwowym tworem. Czekolada, biszkopt, jasny krem (niczym śnieg!), wsad malinowy, jasny krem, biszkopt, czekolada. Ha! Całość wyglądała bardzo ale to bardzo apetycznie, wydawała się być taka.. Dopięta na ostatni guzik. Precyzja wykonania to jest to, w końcu człowiek je oczami :)
Ale miałam zabawę! Żeby wszystko ładnie od siebie rozdzielić. No.. Hoho. Umęczyłam się! Pierwszą, nie zgadniecie, wzięłam "pod nóż" czekoladę. No i zaczęło się. Czy kombinacja posmaku tłuszczu i jakże aromatycznej plastikowej nuty może być smaczna? Nie. I nie była. Biszkopt? Jak w większości kupnych produktów tego typu - taki o charakterystycznym sztucznym, chemicznym nieco posmaku. Niby słodki, niby miękki lecz zbrylono-grudowaty. Właśnie. Wszystko niby. Śnieżny krem.. O konsystencji.. Lekkiej pianki, bardzo napowietrzonego kremu, musu? Wyczuć w nim można było pewną margarynowatość oraz kombinację słodko-kwaśną. Tak, szczypiącą i nieprzyjemnie drażniącą gardło. Sercem Kinder Pingui była galaretowato-żelowa.. Coś dziwnego o malinowym smaku.
Jaka mogła być całość? Proszę Was, nie wiecie? Z kombinacji masy tłuszczu, chemii i cukru.. Wyszło coś niebywale.. Nawet nie niedobrego. Bezpłciowego, bezsmakowego. W życiu nie przeszłoby mi przez myśl, by z uśmiechem na ustach wręczyć to dziecku.
[Przepraszam za jakość ostatniego, taki tam pierwszy dzień nowego telefonu zaliczałam. Ostrość na opakowanie, w sumie wypadło lepiej niż sam baton!]
Nazwa: Ferrero, Kinder Pingui Malina
Producent: Ferrero Polska Commercial Sp. z o.o.
Skład: preparat malinowy 20% (przecier malinowy (50%), syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, substancje zagęszczające: pektyny, zagęszczony sok cytrynowy, aromat naturalny, kwas: kwas cytrynowy), czekolada mleczna 19,5%, (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, emulgator: lecytyny (soja), wanilina), pasteryzowane mleko (16,5%), cukier, olej palmowy, mąka pszenna, mleko odtłuszczone w proszku, dekstroza, masło odwodnione, jaja, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, drożdże, aromaty, emulgator (mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych), sól.
Waga: 32g
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g: 5/48/23
Kcal/100g: 427
Gdzie kupić: Kaufland
Cena: 1.69zł
Ocena: 1/5
Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że wrócisz <3
OdpowiedzUsuńNie jadłam tego tworu i widzę, że bardzo dobrze! Na pewno nie wyciągnę po niego łapki stojąc przed sklepową lodówką :p
A wiesz.... z tym białym śniegiem, to tak różnie :p
"Zawsze wracam" :) Jeszcze nie raz i nie dwa zrobię nawrót do blogsfery :)
UsuńNie, nie, nie.. Jedz rzeczy lepsze. Na to nawet nie patrz :)
Wiem wiem, biały śnieg zawsze może być żółty ;)
wychodzę! hahaha :D 1 na pewno bym nie dała bo ta ocena jest zarezerwowana, dla takich obrzydliwości, przez, które mogłoby mnie zemdlić i mogłabym hefnąć... ale 1?! Nieeee kochana wychodzę, bo serce mi pęknie, nie zrozumiem tej oceny i nawet nie chce zrozumieć :) Fakt był średni, ale nie okropny.
OdpowiedzUsuńAle i tak nadal za Tobą szaleje :) Cieszę się, że motywacja powróciła ^^ Wracaj zawodniku wracaj, i to jak najczęściej :* :)
To było obrzydliwe ;) Ale nie na tyle bym wlepiła 0 :).. Lub mnie dalej, błagam :D
UsuńObym już zagościła na stałe :)
Zagościsz my się już z dziewczynami postaramy :* :)
UsuńHahaha Tobie wybaczę bo jesteś taka słoooodka, trudno Cię nie lubieć, po prostu się nie da :* :)
Da się, da !! Uwierz na słowo ;)
Usuń1. Kurde nie moge sie powstrzymać, ale przypomniała mi się myśl z książki "pamiętaj, aby nigdy nie ostrzyć bumerangu" xd
OdpowiedzUsuń2. Co to za badania? Czy wszystko ok?
3. Dziękuję ! w koncu recenzja tej mlecznej kanapki z malinkami :D
4. Nigdy nie lubilam tych kanapek wyjatkiem jest King :D
1. Nigdy nie czytałam książki.. Ale chyba powinnam :)
Usuń2. Czy ok to się okaże. A jakie? Wszystkie możliwe związane z niedoborami ;)
3. Proszę :* Może masz jeszcze jakiś produkt który chciałabyś bym przetestowała zanim kupisz?
4. Maxi też nie jadłam :/
Maliny bardzo lubię, ale na produkty o tym smaku tylko czasem mam chęć. Kinder Pingui jak dla mnie kokosowy - to jest to. :) Hm, jaki masz znak zodiaku? Ja jestem typowym, upartym skorpionem. :>
OdpowiedzUsuńJa lubię i malinę, zazwyczaj malinę w produktach (czyli coś malinopodobnego) również. Ale w tym przypadku.. Nie. Kokos? Chyba go sprawdzę, już kolejny raz o nim czytam :)
UsuńBaran! Hohoho :D
O, piąteczka baranku xD charaktery to my mamy silne ;) waże żeby się podnosić ;) Super, że wracasz, myślę, że zawszę będziesz wracać, nie błąd - obyś nie znikała ;) Jadłam kokosowe i chyba mi smakowało, opisywanego przez Ciebie nie będę próbować :D
UsuńBardzo! Jestem chyba najbardziej upartą osobą na świecie, do tego wybuchową i tą "mającą 100 pomysłów na sekundę" :)
UsuńSpróbuję kokosa i porównam, może faktycznie będzie lepszy ;)
Faktycznie, gdyby oceniać smak po wyglądzie, pingwin otrzymałby inną notę. Sam muszę jednak przyznać, że kokosowa wersja mi nie smakowała, a i oryginał też nie był wybitny. W sumie to mam wrażenie, że cała seria powstała trochę na siłę. Ok, wiem: W jednej jest biszkopt, druga ma orzeszki... trzeba było czymś dopełnić lukę.
OdpowiedzUsuńTylko, że luka nadal pozostała. Jedząc je, bez wcześniejszego poznania papierka, nie obstawiłbym Ferrero za producenta. Produkt zupełnie nie pasuje do czekoladowego koncernu.
Ja jestem po teście tylko i wyłącznie malinowego. Co do kokosa.. Zdania są podzielone ale jestem w stanie się skusić. Wersja oryginalna? Hm.. Jak próbować to wszystkie! Szaleć to szaleć :)
UsuńPingui faktycznie, oooodstaje od braci. A szkoda. Jakby się przyłożyć może urodziłoby się z tego coś smacznego :)
Też jeszcze nigdy nie jadłam takiej przekąski, widać dużo nie straciłam... Mój brat kiedyś to jadał namiętnie, ale on wszystkożerny ;)
OdpowiedzUsuńMój Brat również zje wszystko ! A suche to takie i chude że hej :)
UsuńNie, uwierz mi na słowo.. Nie ma za czym tęsknić. Nie musisz próbować :)
Angelika wręcz przepada za kokosowymi Kinder Pingui i jak ma na nie fazę to dość często je kupuje ale malinowej wersji to palcem byśmy nie tknęły :)
OdpowiedzUsuńSpróbuję tego kokosa, obiecuję! :)
UsuńO nie, dla mnie klasyczna wersja jest kiepska, a co dopiero mówić to... bleh, nie jadłam i najmniejszego zamiaru nie mam!
OdpowiedzUsuńKlasyka nie jadłam ale wypróbuję :)
UsuńJak zwykle powtórzę, Ty jedz pyszoty - jak zawsze. Ja skupie się na tym całym pozostałym .. Na reszcie ;D
Przynajmniej będę wiedziała, czego nie kupować. :P
UsuńBuhahahaha :D A ja patrząc na Twe cuda będę marzyć i maaarzyć ;)
UsuńO, cześć :D
OdpowiedzUsuńKurcze a ja klasyczną wersję tonami mogłam jeść! I przymierzałam się do kupna malinowej... Chyba trochę z nią poczekam :P
Zwlekaj ile możesz! :)
UsuńWitam ;*
Mleczną kanapkę mogę jeść na kilogramy, ale tego bym nawet palcem nie tknęła ;) A w sumie szkoda, bo wygląd bardzo zachęcający...Jak widać nie wszystko złoto co się świeci ;D
OdpowiedzUsuńMlecznej kanapki też nie jadłam.. Boże, jak ja jestem do tyłu ! :D
UsuńTak, nie oceniaj książki po okładce.. I tak dalej ;)
Strasznie zdziwiłam mnie Twoja opinia, bo od 3 koleżanek słyszałam, że mega smaczne :D Mojej sis też smakowało, ale ona lub wszystko co słodkie więc... :P
OdpowiedzUsuńCo Ty mówisz! Chyba one w życiu mało przejadły :D Mojemu Bratu nie dałam więc nie wiem jak jest ze wszystkożercami.. :)
UsuńPękło mi serce, bo bardzo liczyłam na kolejny jak zwykle udany produkt od Ferrero. :< Kinder Pingui bardzo lubię chociaż wolę chociażby mleczną kanapkę. Kusi mnie wersja kokosowa, której nigdy nie jadłam! :D Malina też wydawała mi się świetnym pomysłem, szkoda ech.
OdpowiedzUsuńNiestety, produkt w stylu "jak nie od Ferrero". Serio, szkoda słów, szkoda strzępić języka :) Mlecznej kanapki nie jadłam, powinnam nadrobić?
UsuńJa chyba przetestuję 2 pozostałe smaki, a co mi tam! :)
Nie powiem, nęciło, ale stwierdziłam zdroworozsądkowo (jak rzadko), że Mleczna kanapka mi nie smakowała, więc raczej marne szanse bym zapałała miłością do tego produktu. Zjem jak mi ktoś kupi, sama pieniędzy na to nie wydam
OdpowiedzUsuńCo do wstępu, wiedz, że ciągle trzymam kciuki żebyś wydobrzała :)
Ja nie jadłam mlecznej kanapki, czuję się jak bobka 100 lat za murzynami :/
UsuńChcesz - to ja Ci kuuupie :D heuheuehuehue
Ja również liczę że wreszcie wszystko będzie jak być powinno. :)
A już chciałam kupować, dobrze że się rozmyśliłam, bo kinder pingui czekoladowy to smak dzieciństwa i nie chciałąbym go psuć </3
OdpowiedzUsuńhttp://worshipingmornings.blogspot.com/
Szkoda by było zatrzeć dobre wspomnienia z dzieciństwa i wspominać to coś. Nie próbuj, nie warto :)
UsuńCholerka, a już miałam na nią ochotę. Nie wiem czy się na niego zdecyduję:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie odradzam zakup ;)
UsuńKiedyś jadlam klasycznego Pingui i dla mnie to było coś potwornie niejakiego. Dlatego tez wersja malinowa zupełnie mnie nie pociagala.
OdpowiedzUsuń