Więcej mnie tu nie ma, niż jestem. Niestety taka jest smutna prawda. Z resztą jakby nie było - nie da się ukryć. Ostatnio, dwa dni temu dokładnie, zamiast hucznie świętować z Wami, fetować "pół roku Słodkich Abstrakcji", ja pisałam pożegnalną notkę, którą swoją drogą mam gdzieś tam w roboczych. Recenzje mi się pokończyły. Ekhm. I choć słodkości do testowania mi pod dostatkiem (chociaż już i tak większość rozdałam w akcie desperacji).. No coś idzie nie tak. Od kiedy zostałam posądzana o kopiowanie, ściąganie, małpowanie, papugowanie - plagiat - zabawnie to brzmi, jakby straciłam motywację. Pisanie, recenzowanie, a już na bank jedzenie - to jakoś mi nie po drodze.
Dziś wpadam tu do Was - do Nas, z recenzją produktu "od którego wszystko się zaczęło". No, może nie wszystko, a sama współpraca z Chocolissimo. Od razu dołączę Wam link, a nawet linki dwa, żebyście popodziwiać mogli Nuts&Nougats w pełnej krasie - moje czekoladki niestety.. Z resztą sami zobaczycie. W skrócie: upały nie służyły, a już napewno transport rzeczy miękkich, podatnych i gorąc nie idą w parze. Coś jeszcze miałam chyba napisać? Chyba tak. Ale zapomniałam. Cóż. Szybciej przejdziemy do konkretów!
Moment, w którym wzięłam do rąk małe, kwadratowe opakowanko, był chwilą wyjątkową. A raczej całym wyjątkowym dniem - były to moje "dwudzieste drugie" imieniny. No jak raczyć się, to tylko najlepszym! Jak sprawiać sobie wielkie przyjemności, to tylko w ważnym dniu! Opakowanie samo w sobie zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Iskrzące się i mieniące w Słońcu szampańskie złoto. Prosty i elegancki, bardzo gustowny kartonik, opatulający ciemnobrązową skrzynkę. Wszystko dopracowane w najmniejszym szczególe, przemyślane, nowoczesne. Kucze, czułam się wyjątkowo, bo i w rękach miałam coś unikatowego - innego, pięknego. Pudełeczko, rodem ze sklepu jubilerskiego, skrywało w sobie skarb.. O czym już za chwilę miałam się przekonać. Taaak?
Otwierałam Nuts&Nougats z drżącymi ze zniecierpliwienia i ekscytacji rękami, z przyspieszonym oddechem, mocniej i szybciej bijącym sercem. :) Przesadzam (dobra, dobra), jednak nie powiem.. Byłam bardzo ciekawa co kryje się w środku. Kiedy jednak zdjęłam brązowego koloru wieczko, już widziałam co się święci. Serce me, w jednej chwili, pękło na pół. Zrobię Wam test na spostrzegawczość. Co jest nie tak na tym zdjęciu? Widzicie? Tak, zgadza się. Moje praliny popłynęły, a raczej wypłynęły. Nie, w sumie z nimi stało się wszystko, wszystko co najgorsze. Nie będę Wam opowiadać, co me oczy zobaczyły. Nie uwieczniłam też tego na zdjęciu, byście nie mieli w nocy koszmarów, tych samych, które nękają mnie każdej nocy.. Suma summarum, z czterech czekoladek zrobiły się dwie niepełne i coś co nawet nie chciało wyjść z pudełka. Nie była to moja wina, nie była to wina Chocolissimo.. To wina T.. Upałów. Upałów wina! Dziś skupimy się na zapachu i na smaku. Bo kto by w XXIw patrzył na wygląd?
W parze z przykrym widokiem, obrazem nędzy i rozpaczy.. Szedł piękny zapach. Ukojenie.. Intensywny lecz w każdym razie nienachalny aromat, słodki lecz w ogóle nie sprawiający wrażenia mdłego i dusznego. Była to woń maślana i mleczna jednocześnie. Przypominała mi nieco "krówkę", nieco może mleko w proszku. Gdzieś w tym wszystkim wyczułam jeszcze inną nutę, bardziej prostą, która łagodziła cukrowość zapachu. Ale czymże toto było? Nie wiem.. Czy to właśnie tym czymś niezidentyfikowanym pachnie nugat?
Każda z pralinek, a przynajmniej tak zakładam, ukryta była w czarnej papilotce. Moim skromnym zdaniem, to wielki plus i atut - przynajmniej nie rozpuszczały się w palcach, tudzież między palcami, już podczas próby smakowania. A myślę, że robiłyby to, ba jestem prawie pewna. Skąd te daleko idące wnioski spytacie? Kiedy wzięłam wymęczoną czekoladkę do ust. Kurcze. Najpierw konsystencja sprawiała wrażenie piaskowej, sypkiej, molekularnej. Coś na kształt chałwy, jednak jeszcze drobniejszej. Po chwili całość przyjemnie rozpływała się w ustach. I nie jest to żadne marne cudzysłowie. Pralinka rozlewała się po buzi, zalewając ją swą delikatnością, kremowością oraz tłustością - która mimo, że niesmacznie brzmi smaczna była. Konkretny smak? Tu ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Nie mam do czego porównać tego produktu, kurcze naprawdę pierwszy raz z czymś takim się spotkałam - coś jakby czekolada (?), orzechy, mleko, mleko w proszku i masło w jednym. Brzmi dziwacznie.. Jednak to naprawdę było smakowite! Cukrowomleczna słodycz sięgała zenitu. Jednak nie przekroczyła mojej prywatnej granicy tolerancji "białej śmierci". Ach zapomniałabym! Na koniec - mały orzech macadamia, czyli coś czego nigdy nie miałam okazji jeść solo. Świeży, jędrny, chrupiący. Nadawał całości cudnego posmaku i jakby pazura, charakteru.
Odrzucić Was może ta recenzja. Jednak uwierzcie, nie powinna. Nuts&Nougats to przesympatyczny i arcysmaczny produkt. Inny, dziwaczny może.. Ale wyjątkowo pyszny. I tak pięknie oprawiony! By bardziej Was zachęcić, zdradzę Wam sekret. Mój Brat wyjadając łyżeczką to, co rozlało się po kartoniku powiedział: "Boże, to najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek jadłem" - a On w życiu swym krótkim skosztował wielu smaków.
Nawet nie wiecie jak żałuję.. Że stało się z nimi.. To..
Tym miłym akcentem kończę tę recenzję!
Dziś wpadam tu do Was - do Nas, z recenzją produktu "od którego wszystko się zaczęło". No, może nie wszystko, a sama współpraca z Chocolissimo. Od razu dołączę Wam link, a nawet linki dwa, żebyście popodziwiać mogli Nuts&Nougats w pełnej krasie - moje czekoladki niestety.. Z resztą sami zobaczycie. W skrócie: upały nie służyły, a już napewno transport rzeczy miękkich, podatnych i gorąc nie idą w parze. Coś jeszcze miałam chyba napisać? Chyba tak. Ale zapomniałam. Cóż. Szybciej przejdziemy do konkretów!
Moment, w którym wzięłam do rąk małe, kwadratowe opakowanko, był chwilą wyjątkową. A raczej całym wyjątkowym dniem - były to moje "dwudzieste drugie" imieniny. No jak raczyć się, to tylko najlepszym! Jak sprawiać sobie wielkie przyjemności, to tylko w ważnym dniu! Opakowanie samo w sobie zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Iskrzące się i mieniące w Słońcu szampańskie złoto. Prosty i elegancki, bardzo gustowny kartonik, opatulający ciemnobrązową skrzynkę. Wszystko dopracowane w najmniejszym szczególe, przemyślane, nowoczesne. Kucze, czułam się wyjątkowo, bo i w rękach miałam coś unikatowego - innego, pięknego. Pudełeczko, rodem ze sklepu jubilerskiego, skrywało w sobie skarb.. O czym już za chwilę miałam się przekonać. Taaak?
Otwierałam Nuts&Nougats z drżącymi ze zniecierpliwienia i ekscytacji rękami, z przyspieszonym oddechem, mocniej i szybciej bijącym sercem. :) Przesadzam (dobra, dobra), jednak nie powiem.. Byłam bardzo ciekawa co kryje się w środku. Kiedy jednak zdjęłam brązowego koloru wieczko, już widziałam co się święci. Serce me, w jednej chwili, pękło na pół. Zrobię Wam test na spostrzegawczość. Co jest nie tak na tym zdjęciu? Widzicie? Tak, zgadza się. Moje praliny popłynęły, a raczej wypłynęły. Nie, w sumie z nimi stało się wszystko, wszystko co najgorsze. Nie będę Wam opowiadać, co me oczy zobaczyły. Nie uwieczniłam też tego na zdjęciu, byście nie mieli w nocy koszmarów, tych samych, które nękają mnie każdej nocy.. Suma summarum, z czterech czekoladek zrobiły się dwie niepełne i coś co nawet nie chciało wyjść z pudełka. Nie była to moja wina, nie była to wina Chocolissimo.. To wina T.. Upałów. Upałów wina! Dziś skupimy się na zapachu i na smaku. Bo kto by w XXIw patrzył na wygląd?
W parze z przykrym widokiem, obrazem nędzy i rozpaczy.. Szedł piękny zapach. Ukojenie.. Intensywny lecz w każdym razie nienachalny aromat, słodki lecz w ogóle nie sprawiający wrażenia mdłego i dusznego. Była to woń maślana i mleczna jednocześnie. Przypominała mi nieco "krówkę", nieco może mleko w proszku. Gdzieś w tym wszystkim wyczułam jeszcze inną nutę, bardziej prostą, która łagodziła cukrowość zapachu. Ale czymże toto było? Nie wiem.. Czy to właśnie tym czymś niezidentyfikowanym pachnie nugat?
Każda z pralinek, a przynajmniej tak zakładam, ukryta była w czarnej papilotce. Moim skromnym zdaniem, to wielki plus i atut - przynajmniej nie rozpuszczały się w palcach, tudzież między palcami, już podczas próby smakowania. A myślę, że robiłyby to, ba jestem prawie pewna. Skąd te daleko idące wnioski spytacie? Kiedy wzięłam wymęczoną czekoladkę do ust. Kurcze. Najpierw konsystencja sprawiała wrażenie piaskowej, sypkiej, molekularnej. Coś na kształt chałwy, jednak jeszcze drobniejszej. Po chwili całość przyjemnie rozpływała się w ustach. I nie jest to żadne marne cudzysłowie. Pralinka rozlewała się po buzi, zalewając ją swą delikatnością, kremowością oraz tłustością - która mimo, że niesmacznie brzmi smaczna była. Konkretny smak? Tu ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Nie mam do czego porównać tego produktu, kurcze naprawdę pierwszy raz z czymś takim się spotkałam - coś jakby czekolada (?), orzechy, mleko, mleko w proszku i masło w jednym. Brzmi dziwacznie.. Jednak to naprawdę było smakowite! Cukrowomleczna słodycz sięgała zenitu. Jednak nie przekroczyła mojej prywatnej granicy tolerancji "białej śmierci". Ach zapomniałabym! Na koniec - mały orzech macadamia, czyli coś czego nigdy nie miałam okazji jeść solo. Świeży, jędrny, chrupiący. Nadawał całości cudnego posmaku i jakby pazura, charakteru.
Odrzucić Was może ta recenzja. Jednak uwierzcie, nie powinna. Nuts&Nougats to przesympatyczny i arcysmaczny produkt. Inny, dziwaczny może.. Ale wyjątkowo pyszny. I tak pięknie oprawiony! By bardziej Was zachęcić, zdradzę Wam sekret. Mój Brat wyjadając łyżeczką to, co rozlało się po kartoniku powiedział: "Boże, to najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek jadłem" - a On w życiu swym krótkim skosztował wielu smaków.
Nawet nie wiecie jak żałuję.. Że stało się z nimi.. To..
Tym miłym akcentem kończę tę recenzję!
Nazwa: Chocolissimo, Nuts&Nougats
Producent: MM Brown Polska Sp. z o.o. Sp.k.
Skład: orzechy makadamia, cukier, maka pszenna - zawiera gluten, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, tłuszcz roślinny: palmowy, słonecznikowy, rzepakowy, z ziaren bawełny, tłuszcz z masła, miazga kakaowa, laktoza, emulgator: lecytyna sojowa, lecytyna słonecznikowa: sól, substancja spulchniająca: E500, naturalny aromat: wanilia. Oprócz tłuszczu kakaowego zawiera tłuszcze roślinne. Może zawierać śladowe ilości orzechów, jaj, sezamu.
Waga: 50g
Wartość odżywcza (B/W/T)/100g:
Kcal/100g:
Gdzie kupić: Chocolissimo
Cena: 24.50zł
Ocena: 5/5
Ktoś Cię posądził o plagiat ? hmm pewnie z zazdrości czy co? . Piękne pudełko bardzo elegancje,i smacznie się czekoladki zapowiadają . Kobietko głowa do góry i pisz dla nas:)
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że jeszcze jednak nas nie zostawisz! Na pewno wrócisz, zawsze wracasz :* <3
OdpowiedzUsuńHahahah :p Twój brat, to mistrz :p szkoda jednak, że upał wygrał z tymi pralinkami :(
Plagiat? Ludzie to idioci, a im blog lepszy i popularniejszy, tym więcej głupich zarzutów. Tak, jak w życiu. Każdy ma wrogów i trzeba ich po prostu olać.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście straszna rzecz Cię spotkała... żeby coś tak dobrego popłynęło... Spróbowałabym, nie wydając ani grosza, chociaż wątpię, że mi posmakowałyby aż tak jak Tobie. ;)
Uchhh +_+ Czemu to musi być takie drogie? Czuję, że bym odpłynęła po zjedzeniu tego.
OdpowiedzUsuńJeśli nie masz sobie nic do zarzucenia - nie przejmuj się. Wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, więc spróbuj oderwać swoje myśli od tego, a z czasem będzie lepiej :)
Plagiat... no nie mogę, trzymajcie mnie! :/
OdpowiedzUsuńOj szkoda tych pralinek... Orzechy makadamia to super pomysł, w końcu nie są bardzo popularne.
pisz dalej a hejterami się nie przejmuj! :)
OdpowiedzUsuńJesli posądzenie o plagiat jest jedynym powodem dla którego nie chcesz już pisać to... no przepraszam że może trochę ostro to zabrzmi, ale to nie jest żaden powód ;) Jeśli Ty wiesz, że nic nie skopiowałaś i nic nie pożyczyłaś, to ja jako Twoja czytelniczka również jestem o tym święcie przekonana :*
OdpowiedzUsuńEj ej, jaka pożegnalna notka? Nie zostawisz nas, wiem o tym ^^ a posądzenie o plagiat? Piszesz świetnie i nie ma bloga choć w małym stopniu podobnego do Twojego stylu pisania. Skoro my to wiemy i ty to wiesz, to nie ma powodów, abyś miała się żegnać i dawać satysfakcję jakiemuś zazdrośnikowi czy coś :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że upał tak się na nich "odcisnął", smaki brzmią ciekawe i ten orzech macadamia, nie miałam okazji go próbować, gdyby nie ta cena, już dawno wykupiłabym im zapas :D
Serio o plagiat? Ludziom się nudzi, a takie czekoladki zjadłabym :)
OdpowiedzUsuńJezu! Dziękuję Ci! Wysłuchałeś moich modlitw!
OdpowiedzUsuńKochana Klaro jak widzisz, nikt nie potrafi uwierzyć w rzekomy plagiat kogokolwiek, czegokolwiek. Jeżeli osoba, która oskarżyła Cię o te barbarzyńskie oszczerstwa uwłaczające Twojej i naszej godności nie ujawni się w ciągu 24h- to po prostu nakopię jej do dupy xDD
Hejterów i zazdrośników jest pełno! A wiesz co... jakbyś cokolwiek ode mnie skopiowała to bym chyba na skrzydłach latała, że mnie taki zaszczyt kopnął :D
Wiem jaką terapią jest dla Ciebie blog i widzę ile radości Ci daje! Nie możesz poddać się zazdrosnym ludziom, naprawdę.
Dobrze wiesz, że stanę za Tb murem! I ktokolwiek to przeczyta ma moje słowo. Nie zasłużyłaś na tak prymitywne i bezpodstawne oskarżenia.
Jestem z Tobą... a jak trzeba wyciągne kij bejsbolowy.
Kochana głowa do góry :D a Pralin tylko pozazdrościć! Ty nasza perełko :D
P.S- brat wolny czy zajęty? :D hahaha żartuje :D
Nie przejmuj się tymi oszczerstwami, niektóre osoby wstydu nie mają :(
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają te Chocolissimo Nuts, aj! chętnie bym je wszystkie zjadła!!! :* :)
Coo? Jakie plagiatowanie? O.o
OdpowiedzUsuńHm, w razie potrzeba można się lekko przebranżowić (sama czasem nie mam pomysłów co opisać przy moich codziennych postach), ale pisz, pisz, bo czekam(y) niecierpliwie. :}
Wyglądają super. ;)
OdpowiedzUsuńKto Cię o plagiat posądził? Bo ja jakoś tu żadnego papugowania nie widzę! Kochana, nie przejmuj się i znajdź dowody, które są po Twojej stronie!
OdpowiedzUsuńI nie dochodź od nas, nieeee :'(
Czekoladki kuszą, bardzo lubię takie orzechowe smaczki!
Daj spokój, plagiat? Nie przejmuj się takimi komentarzami. Ja miałam przyjemność czytać, że mam najgorszego bloga ze wszystkich recenzenckich, że jestem zabawna jak śmierć Anny Przybylskiej, że jestem idiotką, osobą bez serca, wredną żmiją i życzono mi aby coś złego mi się trafiło.I co? Olałam i tobie radzę to samo.
OdpowiedzUsuńWygląd wyglądem ale przynajmniej smak się nie zmienił. A brzmi smakowicie.
Czy ja nie mam dostępu do jakiejś części blogów? Gdzie są te komentarze mówiące o plagiacie? Serio. Czytam przecież to, co jest przede mną i jakoś nie widziałem takich słów. Ok, mogły paść w prywatnej wiadomości. Wtedy na to wglądu nie mam(y). Nie chcę się wypowiadać. Rzucać dobrych rad. Ile ludzi, tyle podejść. Sama musisz racjonalnie (a nie emocjonalnie!) do tego podejść.
OdpowiedzUsuńWczoraj widziałem Cię na drzewie, jak jadłaś gołębie! Tak. Na żywca! Paskudo jedna! I co? ;)
Pralinki, czy też wodne pralinki, przypominają mi wyglądam kilka rzeczy. Raz: jakąś pastę krówkową. Dwa: mleczko słodzone w tubce. Trzy: Toffifee. Cztery: Marcepan.
To ostanie oznaczałoby ocenę 0, więc skojarzenie raczej błędne. Natomiast mieszanina wszystkich innych.... wydaje się być interesująca :D
plagiat? jeju nie wiem co tu sie dzieje i po co przejmowac sie innymi nie waznymi w naszym zyciu osobami :D
OdpowiedzUsuńszkoda ze czekoladki nie wytrzymaly ale pamietaj zeby kazdy dzien przezywac tak jakby mialby byc ostatnim! codziennie KTOŚ przeciez ma imieniny wiec powinnas swietowac CODZIENNIE :D
Ludzie są zawistni najczęściej z prostej przyczyny - ZAZDROŚĆ. Takimi jednak nie ma się co przejmować i trzeba robić swoje! Mam nadzieje, że tu zostaniesz, bo uwielbiam Twojego bloga i recenzje. Poza tym tak się rozwinęłaś i szkoda by tego było. :<
OdpowiedzUsuńCo do czekoladek - one wyglądają tak, że nie mogą nie smakować. To połączenie smaków, jest idealne dla mnie i jestem pewna, że moja ocena byłaby identyczna. :-)
Kochana chyba nie musimy Ci pisać, że masz to wszystko olać, bo hejterzy rozprzestrzeniają się jak zaraza :P Mamy wrażenie, że oni takie rzeczy po prostu piszą dla zabawy, żeby poczuć się lepiej ;) Dlatego tym bardziej nie powinno się tym przejmować :*
OdpowiedzUsuńNie strasz nas tylko dalej pisz nam tu recenzje słodkości i to nie musi być codzienna notka. Wpadaj tutaj jeżeli masz wenę i tyle, wtedy będziesz czerpała dużo radości z tego bloga :)
E tam roztopione czekoladki nam nie straszne :D Już gorzej wyglądające słodycze miało się okazję jeść. Ba, nawet za dzieciaka specjalnie się rozpuszczało czekolady, żeby potem papierek wylizywać :D
NUUUUUgat!!! <3 <3 :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tak... hejterzy zawsze i wszędzie się znajdą o czym przekonała się już Aga (szpileczka). Nie ma co się tak przejmować bo to zwykła zazdrość i zawiść. Ktoś Ci zazdrości bloga, jego popularności i chcę go zniszczyć - nie pozól na to. Nie daj komuś tej satysfakcji bo ten ktoś wygra - osiągnie to czego chcę. Najlepiej kogoś osądzac nie podając powodów i robiąc to z ukrycia (na pewno jakiś anonim)... Tak to każdy potrafi. Niech ten ktoś pokaże kim jest i pokaże dowody i wtedy będzie można z nim rozmawiać. Twój blog jest oryginalny i żadnego kopiowania tutaj nie widzę... Bo co niby skopiowałaś? Tematykę bloga? No proszę.. niech ten ktoś nie robi z siebie pośmiewiska. Olej go i już. Trzymaj się i nie załamuj ;) Pokaż temu komuś, że jesteś silna ;) Jestem z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńO rajku! Wiem, że nie znam Cię tak, jak inne komentujące tu osoby, ale wchodzę tu dość długo… Wiesz co? Nie daj hejterom takiej satysfakcji. W ogóle, jak można mieć tak przykre życie, by próbować zniszczyć je innym? Nie zrozumiem, nie potrafię, nawet nie chcę zrozumieć. Masz tu mnóstwo osób, które pomogą Ci w każdej sytuacji, w każdej chwili. Lepiej skupić się na nich, niż na osobach, które wielkiej wartości swoją osobą nie prezentują. :) Trzymam za Ciebie kciuki, mocno, mocno!
OdpowiedzUsuńPełno idiotów jest na świecie, a ja gdybym się nimi przejmowała, to już dawno bym popełniła samobójstwo.
OdpowiedzUsuńJak ja nienawidzę, kiedy pogoda niszczy moje ukochane słodycze. >.<
Zjadłabym takie, ale raczej sama nie kupiłabym. Po prostu za drogo.
Kiedy wrócisz?
OdpowiedzUsuńSą jeszcze ludzie, którzy o innych pamiętają. Nie wiem jak Ty sądzisz.
No niestety połączenie orzechów ze słodkim = mdłości, ale komuś na prezent w sam raz :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie połączenia mmm :) zapraszam Mój blog
OdpowiedzUsuń